Napisano 3 Maj 2019. Mam 27 lat, niedawno zmarł mój kilkumiesięczny synek. Nie chorował na nic ciężkiego czy przewlekłego, normalne, zdrowe dziecko. Szybko trafił do szpitala, specjaliści robili co mogli, żeby go uratować, ale było za późno. Nie chce opisywać wszystkiego w szczegółach, ale obwiniam się o to wszystko.
Dzieci umierają z różnych powodów. Najczęściej są to choroby genetyczne i nowotwory. Są też noce spędzone na szpitalnych, niewygodnych krzesłach i kolejne zwolnienia w pracy. A potem przychodzi śmierć i tępy dźwięk odbijania się ziemi od wieka trumny. Utrata dziecka zabija część matki. Druga część musi wrócić do pracy. Zobacz film: "Mała Anielka zmarła. Nie doczekała operacji" 1. Małgorzata, pielęgniarka Syn Małgorzaty walczył z nowotworem pnia mózgu, wyściółczakiem złośliwym. Gdy chorował, kobieta musiała korzystać ze zwolnień w pracy. Wtedy zaczęły się problemy. - Bywało tak, że po chemioterapii nagle źle się czuł. Zamiast na dyżur, jechałam więc do Centrum Zdrowia Dziecka. Słyszałam od oddziałowej, że pozwoli mi iść na zwolnienie, jeśli znajdę zastępstwo. Straszyła mnie, a ja nie miałam czasu wydzwaniać do ludzi, gdy byłam przy umierającym dziecku... - mówi kobieta. Po śmierci dziecka, Małgorzata była zmuszona wrócić do pracy. Jest pielęgniarką, nikt nie przejmował się, że straciła syna. Nie miała taryfy ulgowej. Nie miała czasu myśleć o sobie. Na jej pomoc czekali inni. - Pielęgniarka, która wraca do pracy po stracie swojego dziecka, ma zdecydowanie gorzej niż w innych zawodach. To tak, jakby ciągle przechodzić przez cierpienie i chorobę dziecka. Na początku pytałam siebie: Jak mam zajmować się innymi chorymi, jak mojego dziecka już nie ma? - pyta Małgorzata. Obecnie nadal pracuje jako pielęgniarka. Po zmianie środowiska w pracy jest lepiej. 2. Katarzyna, ma własną firmę Katarzyna ma nieco ponad 30 lat. Wykształcona, spełniona i szczęśliwa bizneswoman przy boku kochającego ją męża. Tak było do początku 8. miesiąca ciąży. Wtedy wózek stał w przedpokoju, a łóżeczko i komoda (w końcu złożone) czekały na małego Oskara. Pewnej nocy kobietę obudził silny ból w dole brzucha. Krwawiła, więc kazała mężowi zadzwonić po karetkę. Małego Oskara wydobyto jeszcze w czasie jazdy. Nie żył. - Nie chcieli mi go dawać do rąk, mówili że nie zapomnę tego obrazu do końca życia. W końcu nie mieli wyjścia. Był sinozielony, taki maleńki. Wmawiałam sobie, że tylko śpi. Podobno jego serce miało poważną wadę, czego nie było widać na usg. Jak to się stało? Nie wiem – wspomina Katarzyna. Kobieta nie pamięta pogrzebu. Wie tylko, że padał deszcz, a siostra kazała jej się ubrać w coś innego niż dresy. Oskar zmarł 1,5 roku temu. Do tej pory w mieszkaniu znajduje się pokój z rzeczami przygotowanymi dla dziecka. To właśnie tam spędza większość czasu Katarzyna. Nic w nim nie zmieniała. Są pluszaki, świeżo wyprasowane bodziaki na półkach i kolejka - spełnione marzenie ojca Oskara. Zawsze powtarzał, że będzie się nią bawił z synem. - Po śmierci synka nie w głowie mi były powroty do pracy. Swoje obowiązki powierzyłam siostrze, z którą prowadzimy lokalną firmę. Myślałam, że z czasem będzie lepiej. Nie jest. Nie jestem w stanie przebywać z innymi ludźmi. Czy wrócę do pracy? Nie wiem, nie widzę sensu... - dodaje. Chociaż Katarzyna jest pod opieką psychoterapeuty, ma blokadę przed powrotem do życia sprzed ciąży. We wszystkim wspiera ją mąż. To on teraz utrzymuje rodzinę. 3. Julita, sprzedawca Żadna matka nie powinna widzieć momentu śmierci swojego dziecka. Julita przechodziła to dwukrotnie. Najpierw zmarła Oliwia. Wtedy kobieta nie musiała myśleć o powrocie do pracy. Była młoda, nawet nie zaczęła jej szukać. Inaczej było z Ignasiem. - Pracowałam wtedy w sklepie. To mała miejscowość, wszyscy się znają. Każdy wiedział, jaką walkę toczyliśmy o życie synka – mówi. Kobieta wspomina, że wszyscy żyli wtedy ich cierpieniem. - Nie byłam w stanie znieść tych spojrzeń pełnych współczucia i ciągłego pocieszania, że "synek już nie cierpi". Nikt nie wie, co czuje matka, która przez ponad 5 miesięcy patrzy na cierpienie swojego dziecka, aby na koniec pozwolić mu odejść – dodaje Julita. Kobieta wróciła do pracy dopiero po 5 miesiącach. Na co dzień zajmuje się także wychowywaniem bliźniaków, rodzeństwa Oliwki i Ignasia. 4. Jadwiga, szuka pracy Jadwiga kilka miesięcy temu pożegnała swoją jedyną córeczkę, 1,5-roczną Anielkę. W październiku 2017 roku dziewczynka zmarła w wyniku powikłań, czekając na przeszczep serca. Kobieta do tej pory nie wróciła na rynek pracy. "Ich świat" kręcił się przez 10 miesięcy. Potem się zatrzymał, ponieważ okazało się, że Anielka jest ciężko chora. Jadwiga musiała odłożyć rozmowy o powrocie do pracy. Córka wymagała opieki 24 godziny na dobę. - Dziesięć miesięcy później nasz świat się zawalił, serce Anieli stanęło. Nasze życie wypełniła pustka i bezsens istnienia. Jeszcze przez chwilę byłam w stanie zająć głowę wszystkimi niezbędnymi rzeczami do zrobienia, niestety dziura robiła się coraz większa, a pustka w ramionach bardziej dotkliwa – dodaje. Dotychczasowo wykonywana przez Jadwigę praca, z perspektywy czasu okazała się kompletnie bezwartościowa. Nie poddała się. Wysłała kilkadziesiąt CV i listów motywacyjnych. - Przejrzałam setki stron, dałam znać znajomym. Odzew był niewielki, ale był. Pomimo dobrego merytorycznego przygotowania okazało się, że coś jest nie tak. Dzisiaj chyba wiem co. Ja się zmieniłam. Nie jestem wesołą, młodą, temperamentną kobietą. Zwolniłam w życiu, w sposobie mówienia, częściej patrzę w niebo i… nie na wszystkie pytania potrafię odpowiedzieć – tłumaczy Jadwiga. Jak teraz wyglądają jej rozmowy o pracę? Wszystko idzie w dobrym kierunku do czasu, gdy rekruter zadaje pytanie o przerwę zawodową. - To prozaiczne pytanie jest w stanie kompletnie pogrzebać moje szanse. Nie potrafię o tym mówić. Przez gardło nie przechodzą mi słowa, że Aniela odeszła, że patrzyłam jak moje dziecko umiera i nic nie mogłam zrobić. Dzisiaj te słowa nie przechodzą mi bez łez przez gardło, serce się ściska i kompletnie się rozklejam. Rozumiem pracodawców, że nie szukają zawodowej płaczki, bo dzisiaj tylko do tego się nadaję – mówi. Kobieta nie wie, ile czasu upłynie zanim znajdzie pracę, która będzie ważna nie tylko dla niej, ale i dla innych. Ważna i potrzebna, aby Aniela była dumna ze swojej mamy. 5. Ciężkie powroty Dla każdej matki strata ukochanego dziecka pozostawia dziurę nie do zastąpienia. Kobiety nie wracają do pracy latami. Zaciągają pożyczki, wpadają w długi, by mieć za co jeść. Z rozmów wynika też, że wiele z nich po stracie dziecka zostaje sama. Nie tylko bez dziecka, ale i partnera, który nie dał sobie rady. polecamy Już po ogłoszeniu wyroku przez sąd I instancji matka oświadczyła, że jedno z dzieci zmarło tuż przed wydaniem przez sąd orzeczenia. Z tego powodu prokurator domagał się uchylenia tego wyroku, jednak sąd, do którego trafiła apelacja, nabrał wątpliwości, czy zakaz zaprzeczenia ojcostwa po śmierci dziecka nie narusza konstytucji.
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2010-11-18 02:27:58 Ostatnio edytowany przez JoannaB (2010-11-18 12:20:18) JoannaB Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-18 Posty: 6 Temat: Śmierć dzieckaWitam wszystkich długim czasie w końcu odważyłam się wyrzucić z siebie ból . Czytałam mnóstwo rozdzierających serce się tragicznie bo mój Patryk sam odebrał sobie życie miał tylko 15 mimo wielu terapii , które odbyłam i mnóstwa tabletek , które we siebie wpycham jedna myśl nie daje mi spokoju...dlaczego? co zrobiłam nie tak , że mój synek zdecydował się na ten krok. Jeśli są tutaj matki , które spotkała taka sama śmierć dziecka i mogłyby podzielić się ze mną wiedzą na temat jak sobie z tym radzą proszę odezwijcie się . 2 Odpowiedź przez kasian833 2010-11-19 00:35:22 kasian833 Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-14 Posty: 189 Wiek: 27 Odp: Śmierć dziecka Joasiu kochana bardzo mi przykro że spotkała Ciebie, Twoją Rodzinę i Twoje Dziecko taka tragedia,jest forum które dotyczy własnie tego tematu, jak radzić sobie z takim bólem, ja nie mam dzieci ale często tam zaglądam, staram się pocieszyć, chociaz nie wiem jak ... ale chęci się liczą dlatego też odsyłam Cię na to forum na którym Dziewczyny dobrze się Tobą zaopiekuja a co najważniejsze znajdziesz tam zrozumienie i może chociaż troszkę ukojenia w bólu... … … Każdy ma gdzie swoja połówkę jabłka, ale nikt nie powiedział, że dane nam będzie sie odnaleźć i w jedno połączyć...autor: ja 3 Odpowiedź przez JoannaB 2010-11-19 04:07:23 JoannaB Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-18 Posty: 6 Odp: Śmierć dzieckakasian833 bardzo dziękuję Ci bardzo za linki oraz za ciepłe słowa...pozdrawiam 4 Odpowiedź przez martyna2010 2010-11-19 15:24:28 Ostatnio edytowany przez martyna2010 (2010-11-19 15:29:18) martyna2010 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-25 Posty: 602 Odp: Śmierć dziecka Droga Joanno, przykro mi, że spotkało Cię takie nieszczęście. Wiem co znaczy strata bliskiej osoby, jednak nie wiem co znaczy stracić własne dziecko.. W taki sposób. I nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego bólu, samobójstwie bliskiej osoby często zadajemy sobie pytanie "Dlaczego akurat mnie to dotyczy?", "Co mogłam/em zrobić aby temu zapobiec?", "Dlaczego nie zauważyłam/em że miał jakiś problem?", " Dlaczego zamiast rozmowy wybrał śmierć?" i wiele innych. Takie pytania sprawiają, że cierpimy jeszcze bardziej. W ten sam sposób co Twój syn, zginęła mi też bardzo bliska osoba. Miałam żal do siebie, do tej osoby, do świata. Do wszystkich. Każdego uważałam za winnego tej tragedii. Przez rok siedziałam w domu, słuchając dołujących piosenek, oglądając zdjęcia tejże osoby. w moich szafkach nie było innych kolorów ciuchów niż czarny. Jeśli wychodziłam gdzieś, to tylko dlatego że byłam zmuszana, żebym przestała w końcu siedzieć całymi dniami w domu. Próbowałam również popełnić samobójstwo(o którym nikt nic nie wie) gdy zostałam sama w domu, jednak na szczęście się przyhamowałam. Dzisiaj już te czarne myśli ode mnie odeszły. Co mi pomogło? Chyba kościół, wiara w Boga,modlitwy. Uświadomiłam sobie, że nic nie dzieje się przez przypadek. Widocznie musiało tak być. Mimo, że wcześniej nie biegałam do kościoła co niedzielę, nigdy nie modliłam się, to od tej pory zaczęłam to robić. Wieczorem zawsze modliłam się,aby osoba ta przyszła do mnie we śnie. I tak się czasami działo, rozmawiałam z nią, powiedziałam to, czego nigdy nie zdążyłam powiedzieć. Modlitwy przyniosły mi ukojenie, spokój. Modliłam się za zmarłą duszę. Na cmentarz nie mam ochoty chodzić. Zaraz pewnie nasunie Ci się pytanie "dlaczego?". Już wyjaśniam. Otóż żyję teraz spokojnie, tak jak żyłam przed śmiercią tej osoby. Spotykam się z ludźmi, chodzę na spacery. Od tamtego czasu jestem trochę zamknięta w sobie, ale to próbuję zmienić. Owszem, bardzo często myślę o tej osobie. Ale teraz wiem, że jest jej lepiej tam gdzie jest. Żałoba w moim sercu już się chyba skończyła, kiedy myślę o niej, to już nie wywołuje u mnie płaczu. No teraz trochę łez mi leci, ale to dlatego że na nowo rozgrzebuję zagojone rany. Żyję tak jakby była ona obok mnie. Wiem że to głupie i naiwne, ale łudzę się, że niedługo ta osoba wróci i już nigdy nie odejdzie. Natomiast kiedy stoję nad grobem uświadamiam sobie, że przez kilkadziesiąt lat jej nie zobaczę, a może i nigdy. Uświadamiam sobie też, że tak naprawdę to koniec. I wtedy wspomnienia wracają. Wszystko cofa się do momentu, w którym usłyszałam, że ona nie żyje. Przeżywam to wszystko od nowa. Ledwo powstrzymuję łzy, a potem wracam do domu i płaczę, płaczę i znowu te pytania "dlaczego ?". Dlatego też omijam cmentarz. Znajomi się wtedy na jakiś czas ode mnie odsunęli,zostałam z tym problemem sama. Nie wiedzieli jak ze mną rozmawiać, więc miałam to utrudnienie, że musiałam się sama ogarnąć. Do psychologa też nie chodziłam, bo nie chciałam rozmawiać o tym z obcą osobą. Z czasem wszystko samo przeszło. Ryczałam non stop, po jakimś czasie już nie miałam siły płakać. Przestałam jeść. Schudłam kilka kg. Ale teraz jestem szczęśliwym człowiekiem. Upadłam, ale podniosłam się. Co prawda całkowite zamknięcie tamtego rozdziału trwało 3 lata, ale było warto to przecierpieć, gdyż teraz inaczej już na to patrzę. Niełatwo mi to pisać, nigdy nie byłam wylewna, i nie lubiłam dzielić się tak osobistymi problemami z innymi ludźmi, ale piszę to wszystko, bo mam nadzieję, że choć troszkę Ci nie wiem co Ci powiedzieć, bo w obliczu takiej tragedii wszystkie słowa tracą swój sens. Te nagromadzone emocje, niewypowiedziane słowa, możesz pisać w zeszycie (coś w rodzaju pamiętnika), na blogu, albo tu na forum. W taki sposób uporządkujesz swoje emocje. Wyrzucisz z siebie ten cały żal, ból. Czasami to pomaga. Mi w dużej mierze pomogły modlitwy, kościół, wiara w Boga. Wierzę, że dasz śmierci Twojego syna minęło już trochę czasu. Jak się teraz czujesz? Czasami leżę w trawie i wcale mnie nie widać. I świat wydaje się taaki piękny. A potem ktoś przychodzi i pyta: "Jak się dzisiaj czujesz?" I okazuje się, że okropnie. 5 Odpowiedź przez gothka 2010-11-19 22:31:53 gothka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-08-25 Posty: 1,180 Wiek: 31 Odp: Śmierć dziecka Śmierć dziecka... Nie jestem matką ale za każdym razem gdy słyszę o śmierci istoty, która miała całe życie przed sobą ochotę wyć, krzyczeć, wykłócać się z Panem Bogiem... Straciłam dwie siostry; jedną 7 lat temu a druga 5. Żadna z nich nie zdążyła się urodzić. Umarły, kiedy moja mama była z nimi w ciąży. Tylko jednej z nich ciałko zdołaliśmy odzyskać i Julka jest pochowana ze swoją ciocią, która też umarła jako dziecko. Ala była zbyt mała... Wszystko, co po nich zostało to tylko kilka ubranek, które mama zdążyła kupić i karty przebiegu ciąży. Minęło tak wiele czasu a ja wciąż nie potrafię się z tym pogodzić. Ciągle czekam, że stanie się cud i moje siostry staną przede mną, wezmę je za ręce i będę mogła pokazać im cały świat. Nikt tego wszystkiego nie rozumie. Wszystko jest we mnie ciągle żywe i tak samo bolesne. Ludzie dziwią się, że opłakuję ,,obce osoby"- nie wiedzą, że w tym maleńkich osóbkach była cała moja nadzieja na miłość, której w moim domu nie było nigdy. Ciągle nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie DLACZEGO? Szukam odpowiedzi ale ona nie nadchodzi. Pracuję z osobami niepełnosprawnymi, dziećmi; robię wszystko by moje siostry mogły być ze mnie dumne. To pozwala zapomnieć o tym nieludzkim bólu. Niestety, zapomnieć tylko na chwilę bo on wraca niemal każdego dnia. Żyję, bo wierzę, że samobójstwo pozbawiłoby mnie na zawsze szansy na zobaczenie Julii i Alicji.... JoannaB wiem, że mój ból jest zupełnie inny niż Twój. Ale jeśli chciałabyś porozmawiać-napisz do mnie. Jeśli chodzi o kobiety, większość mężczyzn żałuje, że nie urodziło się kotami. 6 Odpowiedź przez JoannaB 2010-11-22 15:28:15 JoannaB Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-18 Posty: 6 Odp: Śmierć dzieckamartyna2010 oraz gothka bardzo Wam dziękuje za te ciepłe słowa, dzięki takim osobom jak Wy człowiek zaczyna wierzyć ,że nie jest sam,ze zawsze spotka się na swej drodze druga osobę , która wesprze nas dobrym słowem. A słowo ma wielką moc. Choć od śmierci syna minęło już troszkę czasu bywa różnie a pomalutku zaczynam się uśmiechać i uczę się żyć bez niego. Jedno już teraz wiem na pewno .... zawsze kiedy jest już naprawdę źle mój syn jest przy Mnie i mimo iż umarł żyć będzie wiecznie w moim sercu....pomalutku zaczynam być gotowa do tego żeby pozwolić mu odejść i zacząć samej żyć na nowo......pozdrawiam serdecznie 7 Odpowiedź przez silka 2010-11-23 23:36:43 silka Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-20 Posty: 10 Odp: Śmierć dzieckaTO:o czym piszecie,jakie problemy i smutki ..Jest po prostu...Ach..BRAK SŁÓW-ŚMIERĆ DZIECKA(mimo,że nie mam jeszcze)jest STRASZNA!NIE WYOBRAŻAM SOBIE MUSIEĆ POŻEGNAĆ WŁASNE DZIECKO,CZY MOJEGO MĘŻA(Z POPRZEDNIEGO ZWIĄZKU!) I!TAK JAK martyna2010 NAPISAŁA:"W OBLICZU TAKIEJ TRAGEDII WSZYSTKIE SŁOWA TRACĄ SENS"LECZ!JoannaB!jesli usmiechasz się!rób to dalej!bo uśmiech,TO:radośc,A RADOŚĆ(UŚMIECH)to ukojenie!ZDROWIEI,dobre SAMOPOCZUCIE I dobre na cere:A,głównie na ŻYCIE..dalsze:)Pozdrawiam serdecznie! SYN JEST PRZY TOBIE,I NA PEWNO IE CHCIAŁ BY BYS BYŁA SMUTNA!!!!!!!!!! 8 Odpowiedź przez silka 2010-11-24 00:17:38 silka Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-20 Posty: 10 Odp: Śmierć dzieckagothka do CIEBIE:Z TEGO,CO PRZECZYTAŁAM-JESTEŚ WRAŻLIWĄ BARDZO dobrze,bo tacy ludzie mają swoje drugiej strony-(troszeczkę)żle-tak jak ja...ale,to inny są dziwni-CI-KTÓRZY NIE DOŚWIADCZYLI opisujesz!Lub innych tragedii,śmierci bliskiej osoby-niewiele mają do powiedzenia!po prostu,nie przezyły tego ,nie rozumieją!Więc" ki,im w ucho"Bądz sobą!Jesteś młodą kobietą!ŻYCIE PRZED TOBĄ:)Robisz dużo dobrego!Pracujesz z dziećmi!PO PROSTU TYLKO GRATULOWAĆ!(nie każdy może...a,ja zawsze tego pragnełam..:)POMAGASZ IM!Twoje siostrzyczki,na pewno są dumne z Ciebie!Uśmiechu życzę-jutrzejszego dnia:)A,OD JUTRA...JUŻ ZAWSZE!!!!!!!!!!!!!! 9 Odpowiedź przez gothka 2010-11-24 00:44:52 gothka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-08-25 Posty: 1,180 Wiek: 31 Odp: Śmierć dziecka siłka dziękuje Ci bardzo za słowa otuchy i życzenia uśmiechu. Pomimo wszystko uśmiecham się czasem ale wciąż nie potrafię zrobić tego, o czym mówi JoannaB- pogodzić się ze śmiercią Julii i Alicji i zacząć żyć na nowo bez nich... Jeśli chodzi o kobiety, większość mężczyzn żałuje, że nie urodziło się kotami. 10 Odpowiedź przez JoannaB 2010-11-24 02:59:48 JoannaB Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-18 Posty: 6 Odp: Śmierć dzieckagothka dopóki nie pozwolisz odejść swoim siostrzyczkom nigdy nie będziesz szczęśliwa .Pozwól im odejść bo One też tak jak Ty cierpią kiedy patrzą na Twoje cierpienie. Robisz tyle dobrego dla innych zrób więc coś i dla nie pogodzisz się ze śmiercią swoich siostrzyczek tak samo jak Ja nie pogodzę się ze śmiercią Patryka, ale ktoś tam na górze zadecydował ,że właśnie oni są tam potrzebni. Kiedy półtora roku po śmierci Patryka poszłam do Niego na cmentarz bo zdecydowałam( a raczej On zdecydował bo wiecznie śnił Mi się i mówił " nie płacz Mamuś mi jest dobrze tylko ciężko od Twoich łez" ,że w końcu muszę się z Nim pożegnać muszę pozwolić mu odejść , wtedy zauważyłam że jest inny świat niż ten w którym żyłam przez ten mimo iż jest Mi strasznie ciężko uśmiecham się i wierzę że przez mój uśmiech Patryk jest szczęśliwszy. Nadal zadaję sobie pytanie Dlaczego? Dlaczego mój synek? ale się nie dowiem , tabletki i uśmiech pomagają wstać i cieszyć się rodziną .Pozdrawiam serdecznie 11 Odpowiedź przez gothka 2010-11-24 11:09:09 gothka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-08-25 Posty: 1,180 Wiek: 31 Odp: Śmierć dziecka JoannaB nie można pogodzić się ze śmiercią kogoś, w czyją śmierć po prostu się nie wierzy... Wciąż czekam, że może ktoś się pomylił, może ktoś gdzieś zrobił błąd i one wrócą- chociaż przecież miałam Julie martwą na rękach i wsadzałam jej trumienkę do grobu... Jeszcze mam nadzieje, że się spotkamy tutaj na ziemi. To chore ale nie potrafię inaczej. Za bardzo na nie czekałam i za bardzo kocham. Nie chcę wierzyć, że Bóg był tak okrutny i dał mi je tylko na chwilę- tak krótką, że nawet nie mogły się urodzić. Jeśli chodzi o kobiety, większość mężczyzn żałuje, że nie urodziło się kotami. 12 Odpowiedź przez vviolaa 2010-11-27 00:52:44 vviolaa Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-02 Posty: 33 Wiek: 40- Odp: Śmierć dzieckaJoannaB mocno, najmocniej jak tylko można, przytulam Cię do płakać mi się krzyczeć......bezgłośnie!Ja też straciłam dzieci, ale to nie były takie same śmierci... ale i tak niezależnie od "rodzaju" (sic!) śmierci nie radzę sobie mimo upływu lat, więc podzielić się nie mam czym. Przytulam tylko mocno. 13 Odpowiedź przez synke 2011-01-30 20:41:01 synke Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-30 Posty: 1 Odp: Śmierć dziecka Witam. Przykro mi z powodu śmierci dziecka. Również mam taką tragedię śmierci dziecka w życiorysie, ale moje dziecko zmarło dzień po porodzie, nie wiem, co to śmierć samobójcza dziecka. Polecam dwie strony (zawierające również fora) organizacji DLACZEGO - organizacja rodziców po stracie i dzieci chorych i fundacji BY DALEJ Iść - fundacja prowadząca grupy wsparcia jak również oferująca dyżury telefoniczne z psychologami, spotkania indywidualne. Niestety nie mam możliwości podawania linków, ale nie powinno być problemu w mnie minęło ponad 2 lata, też sobie z tym jeszcze nie radzę. 14 Odpowiedź przez flores18261 2011-01-30 21:53:47 flores18261 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: Kucharz Zarejestrowany: 2010-11-24 Posty: 2,285 Wiek: 1984/5/06 (Bliznięta) Odp: Śmierć dziecka gothka napisał/a:Śmierć dziecka... Nie jestem matką ale za każdym razem gdy słyszę o śmierci istoty, która miała całe życie przed sobą ochotę wyć, krzyczeć, wykłócać się z Panem Bogiem... Straciłam nadzieja na miłość, której w moim domu nie było nigdy. Miałam brata popełnił samobójstwo mając 18Lat wspominałam już o tym na tym forum strasznie mi za nim tęskno tyle chcę mu z nim jak idę na cmentarz może ktoś pomyśli ,że jestem nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie DLACZEGO? Szukam odpowiedzi ale ona nie nadchodzi .Robię wszystko by mój brat mogł być ze mnie dumny. To pozwala zapomnieć o tym nieludzkim bólu. Niestety, zapomnieć tylko na chwilę bo on wraca niemal każdego dnia. Żyję, bo wierzę, że samobójstwo pozbawiłoby mnie na zawsze szansy na zobaczenie mojego brataJoannaB wiem, że mój ból jest zupełnie inny niż Twój. Ale jeśli chciałabyś porozmawiać-napisz do mnie. Zauroczenie Tobą przeistoczyło się nagle w kxxx silną miłość. ? Namiętności Jego pocałunku nie da się ubrać w słowa. Za każdym razem jest coraz bardziej niesamowity. Bez Ciebie nie chcę przeżyć ani jednej chwili, bo nie ma nikogo takiego jak Ty. ONLY GOD CAN JUDGE ME 15 Odpowiedź przez gothka 2011-01-30 21:56:55 gothka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-08-25 Posty: 1,180 Wiek: 31 Odp: Śmierć dziecka davne to Twój brat odszedł...? Jeśli chodzi o kobiety, większość mężczyzn żałuje, że nie urodziło się kotami. 16 Odpowiedź przez Alutka131 2011-01-30 22:13:18 Alutka131 Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-20 Posty: 417 Wiek: 37 Odp: Śmierć dziecka WitajcieJa też straciłam dziecko...Nie widziałam go, nie zdążyłam przytulić, ale poczucie straty pamiętam do dziś. Było to tak dawno już temu, a ja pamiętam nadal...żal, poczucie straty. Do dziś myślę o moim Aniołku bardzo często,czasem mu coś opowiadam,wyobrażam sobie, jakby teraz wyglądał i co robił. Po latach tak strasznie nie boli, ale pamięć pozostaje...Na także będziecie zawsze pamiętać. Ból nie minie, ale zapewne stępieje na tyle, że będzie można funkcjonować...Życzę wytrwałości.... Jestem sobą. I tego się trzymam:-) 17 Odpowiedź przez flores18261 2011-01-30 22:37:18 flores18261 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: Kucharz Zarejestrowany: 2010-11-24 Posty: 2,285 Wiek: 1984/5/06 (Bliznięta) Odp: Śmierć dziecka gothka napisał/a:davne to Twój brat odszedł...?Tak popełnił samobójstwo krótko po ukończeniu 18roku mama po tej tragedii do dziś pije alkohol a ja nie umiem jej pomóc a to już ile lat z dobre 6 ale najgorsze,że ona nie chce pomocy tato to samo ale on zawsze pił wstydzę się ich. Zauroczenie Tobą przeistoczyło się nagle w kxxx silną miłość. ? Namiętności Jego pocałunku nie da się ubrać w słowa. Za każdym razem jest coraz bardziej niesamowity. Bez Ciebie nie chcę przeżyć ani jednej chwili, bo nie ma nikogo takiego jak Ty. ONLY GOD CAN JUDGE ME 18 Odpowiedź przez gothka 2011-01-31 10:42:19 gothka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-08-25 Posty: 1,180 Wiek: 31 Odp: Śmierć dziecka O samobójstwie myślę to, co Ty davne25... Jestem bo muszę być. Żyję z tego samego powodu. Co prawda teraz jest o tyle lepiej, że mam przy sobie ukochanego faceta ale dni zwątpienia wracają i wtedy boli tak samo. Ciągła rozpacz, tęsknota, czekanie, że może jednak... Jeśli chodzi o kobiety, większość mężczyzn żałuje, że nie urodziło się kotami. 19 Odpowiedź przez flores18261 2011-01-31 14:29:39 flores18261 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: Kucharz Zarejestrowany: 2010-11-24 Posty: 2,285 Wiek: 1984/5/06 (Bliznięta) Odp: Śmierć dziecka gothka napisał/a:O samobójstwie myślę to, co Ty davne25... Jestem bo muszę być. Żyję z tego samego powodu. Co prawda teraz jest o tyle lepiej, że mam przy sobie ukochanego faceta ale dni zwątpienia wracają i wtedy boli tak samo. Ciągła rozpacz, tęsknota, czekanie, że może jednak...Ciesz się,że masz bliską osobę ja ostatnio nawet bliskiej osoby nie mam. Zauroczenie Tobą przeistoczyło się nagle w kxxx silną miłość. ? Namiętności Jego pocałunku nie da się ubrać w słowa. Za każdym razem jest coraz bardziej niesamowity. Bez Ciebie nie chcę przeżyć ani jednej chwili, bo nie ma nikogo takiego jak Ty. ONLY GOD CAN JUDGE ME 20 Odpowiedź przez gothka 2011-01-31 15:01:21 gothka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-08-25 Posty: 1,180 Wiek: 31 Odp: Śmierć dziecka davne25 napisał/a:Ciesz się,że masz bliską osobę ja ostatnio nawet bliskiej osoby nie sie i to bardzo, bo mój mężczyzna jest dla mnie dużym wsparciem. Jednak i on niekiedy nie rozumie tego wszystkiego i ze śmiercia moich sióstr zostaje zupełnie sama. Mówi, że czas już zakończyć żałobę i dać dziewczynkom odejść. A ja nie potrafię odnaleźć się w świecie bez nich. Muszę świętować ich urodziny i rocznice śmierci. Wiem, że czasem zakrawa to na szaleństwo. Za bardzo na nie czekałam, by teraz żyć normalnie. Jeśli chodzi o kobiety, większość mężczyzn żałuje, że nie urodziło się kotami. 21 Odpowiedź przez Anechoreta 2011-01-31 18:53:34 Anechoreta Net-facet Nieaktywny Zawód: Anachoretyzm i administracja Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 345 Wiek: 28 Odp: Śmierć dziecka Dziwnie się czuję czytając to, co tutaj piszecie, ponieważ sam jestem po dwóch nieudanych próbach samobójczych i narastająca depresja nieuchronnie pcha mnie ku kolejnej...Największym problemem, jaki zauważyłem jest to, że nikt nie przejął się zbytnio moimi desperackimi krokami, pomimo świadków i dowodów - przyjaciele byli smutni (łooo straszneeee, do boju koledzy i koleżanki !!), matka kompletnie zbagatelizowała temat, twierdząc, że jak ja się zabiję, to ona po mnie, bo nie ma po co sama żyć. Między nami układa się coraz gorzej, ale do matki w jakiś sposób nie dociera powaga sytuacji i zachowuje się tak, jakby dwa razy nic się nie żeby moje ewentualne samobójstwo zadało jej jak największy ból, może wtedy dotrze do niej, że trzeba było coś robić, a nie żyć jak gdyby nigdy nic. Asato ma sat Gamaya 22 Odpowiedź przez gothka 2011-01-31 19:06:41 gothka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-08-25 Posty: 1,180 Wiek: 31 Odp: Śmierć dziecka Anechoreta ja też próbowałam dwa razy i też nikt sie nie przejął... Ludzie widocznie wychodzą z założenia, że jesli po próbie samobójczej żyjesz to znaczy, że tak naprawdę nie chciałeś odejść. Jeśli chodzi o kobiety, większość mężczyzn żałuje, że nie urodziło się kotami. 23 Odpowiedź przez Anechoreta 2011-01-31 20:05:09 Anechoreta Net-facet Nieaktywny Zawód: Anachoretyzm i administracja Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 345 Wiek: 28 Odp: Śmierć dziecka Ja jestem już po dwóch próbach, hmmm...w sumie dwóch nieudanych samobójstwach: najpierw połknąłem chyba z 40 tabletek apap, ale okazało się, że mam za mocny organizm na to i tylko się zdrzemnąłem na kilka godzin. Drugie podejście miało miejsce w pracy, w toalecie przeciąłem sobie żyły, ale nieudolnie jakoś, bo ktoś się zaczął dobijać mówiąc, że nie wytrzyma, więc się na prędce zawinąłem w srajtaśmę i się zasklepiło po jakimś ja na prawdę próbowałem, byłem wówczas przekonany, że to już jest ten dzień, ten moment..i dupa Dwa razy...hhhmmmm...dwa poślady dupy Asato ma sat Gamaya 24 Odpowiedź przez gothka 2011-01-31 22:43:38 gothka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-08-25 Posty: 1,180 Wiek: 31 Odp: Śmierć dziecka No cóż, gdybym ja wiedziała wtedy, że też przeżyje- darowałabym sobie ten ból. Darowałabym sobie listy, pożegnania, załatwianie do końca wszystkich niedomkniętych spraw... Robić coś tylko dla marnego przedstawienia byłoby totalnym bezsensem. Chciałam odejść, umrzeć, nigdy więcej tu nie wracać. Nie udało się. Pozostaje szukać sensu w tej drugiej (lub trzeciej już) szansie. Jeśli chodzi o kobiety, większość mężczyzn żałuje, że nie urodziło się kotami. 25 Odpowiedź przez ewa33 2014-11-10 19:46:50 ewa33 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-11-10 Posty: 1 Odp: Śmierć dzieckaWitam. W sierpniu zmarł mój syn;miał 17lat ;nagłe zatrzymanie krążenia. Jak żyć proszę o pomoc. Ewa 26 Odpowiedź przez 1qaz 2015-02-23 23:22:26 1qaz Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-02-23 Posty: 1 Odp: Śmierć dzieckaEwa33 moje dzieciątko odeszło 4 tygodnie temu w wieku niemowlęcym z powodu niewydolności krążenia. Nie wiem jak dalej bym żyła, gdybym nie była osobą wierzącą. Ciągle rozpamiętuję ostatnią dobę życia mojej Miłości. Przekonanie, że jest Mu dobrze i jest szczęśliwy pozwala mi normalnie żyć. Ufam Bogu, taka była Jego wola. Dziękuję Bogu, że pozwolił mi cieszyć się moim maleńkim Skarbeczkiem przez 7 miesięcy. Dostałam 7 miesięcy szczęścia i radości z syneczka a teraz mam wielki Skarb w niebie - świętego, aniołeczka, który się za nami wstawia i pomaga nam, pozostałym na ziemi. Tak jak wielki jest ból z powodu rozstania, ból, że nie mogę juz Go przytulać, karmić piersią, rozkoszować się jego widokiem, jego bliskością, tak wielka jest radość i wyróżnienie z posiadania takiego Skarbu w niebie. Najbliższa mi osoba, korzysta teraz ze Świętości Boga, jest w wiecznej jasności i radości i stamtąd może mi dać więcej niż gdyby był tutaj na ziemi z rodziną. Był dla mnie całym światem a ja dla tej Maleńkiej Istotki. W dniu pogrzebu nie czułam żałoby, smutku, cieszyłam się z tego że miałam zaszczyt być Jego Mamą. 27 Odpowiedź przez maniek_z_maniek 2015-02-24 12:55:27 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-02-24 13:05:57) maniek_z_maniek Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-10-06 Posty: 3,299 Odp: Śmierć dziecka Przewertowalem internet w tym temacie i znalazlem informacje o samobojstwie nastolatka (19 lat, 10 stronicowy list porzegnalny, problemy w szkole) w tym napisał/a:Witam. W sierpniu zmarł mój syn;miał 17lat ;nagłe zatrzymanie krążenia. Jak żyć proszę o pomoc. EwaZobacz co pisze 1qaz. Wiesz ja osobiscie duzo sie dowiedzialem z ksiazek gdzie ludzie opisuja swoje wspomnienia z przed momentu urodzenia sie (uzyskane droga hipnozy). Mowi oni o celu zycia, o tym ze duch nie umiera i ze nigdy nie jestesmy sami. Zycie jest doswiadczeniem, krotkim, jednym z wielu podobnych. Ludzie ktorzy umarli byli z nami na chwile, po cos, i dalej zyja. Nie tylko w to wierze ale tego doswiadczam gdyz dwoje moich najblizszych przyjaciol juz nie zyje. Nie zyja ale na tym swiecie. Mimo tego wieloktronie doswiadczalem ich czy to obecnosci, czy pomocy, moze raczej napisze najbardziej zgodnie z prawda, nazywajac to powiazaniem. Niestety nie jest to tak mocne fizycznie, czy umocowane w rzeczywistosci. Sa to raczej subtelne doswiadczenia. Jednak ta wiara wynika z mojego wlasnego doswiadczenia. Raz faktycznie doswiadczylem takiej obecnosci. Poza tym znam z opowiadan bezposrednio relacje osob, ktore widzialy swoje zmarle bliskie osoby juz po doswiadczamy doswiadczenia rozdzielenia, rozlaki. To samo w sobie jest deprymujace nawet jesli wiemy ze jest to tylko na jakis czas. To zrozumiale zwlaszcza jesli sie rozumie ze tego typu doswiadczene jest ogromnie stresujace. Jednak z drugiej strony np. dzieci i tak odchodza, budujac swoje rodziny, widzimy je tylko co jakis czas. Rowniez my odchodzimy. Kwestie sa wiec dwie. Zdania sobie sprawy z tego jak jest i osiagniecie spokoju oraz podtrzymanie wiezi chocby przez mysli o kims. Veritas in omnem partem sui eadem est Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
tak, zasiłek pogrzebowy jak najbardziej. becikowe jest wówczas, gdy dziecko ma nadany numer pesel, a w Twoim wypadku pewnie dostaliście akt urodzenia martwego dziecka, więc peselu nie będzie, zatem i becikowego tak samo nie, a urlop macierzyński jak już marjory napisał należy się w wymiarze 8 tygodni, nie wiem jednak jest z dodatkowym urlopem macierzyńskim, czy też się należy. no 89 odp. Strona 1 z 5 Odsłon wątku: 14703 Zarejestrowany: 18-03-2008 10:47. Posty: 6183 IP: Poziom: Szkolniak 18 września 2008 12:57 | ID: 6242 Sprawdzą to amerykańscy i brytyjscy naukowcy. "Ich badania zostaną podzielone na dwa etapy. W pierwszym naukowcy i lekarze przeprowadzą wywiady z ok. 1,5 tys. pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną - brak aktywności mózgu lub serca - i spytają ich, czy faktycznie "opuścili ciało". Drugi fragment badania zapowiada się bardziej interesująco. Skoro większość pacjentów, którzy są pomiędzy życiem a śmiercią twierdzi, że w tym czasie unoszą się nad stołem operacyjnym, naukowcy postanowili przygotować się na podobne przypadki. Pomysł jest prosty - w salach operacyjnych umieszczą obrazki, których zobaczenie będzie możliwe tylko z perspektywy sufitu. W ten sposób sprawdzą, czy kolejni pacjenci w stanie śmierci klinicznej będą w stanie powiedzieć im, co znajduje się na ilustracjach." Co myślicie o takich badaniach? A może ktoś zna kogoś, kto był w stanie śmierci klinicznej? 18 września 2008 18:17 | ID: 6262 Ja osobiscie wierzę w "życie po życiu"! Kiedyś, bardzo zaciekawila mnie seria właśnie pod tym tytułem. Wydania nie pamiętam, ale w 100 % było to wydawnictwo katolickie. Były tam zawarte, opowiadania właśnie ludzi po przejściu przez tzw. "śmierć kliniczną". Wszystkie przypadki były omawiane przez, księży zajmujących sie tymi przypadkami. Bardzo ciekawa lektura. Czy badania coś nam dadzą. Może poprawią nasze samopoczucie ale większej rewolucji nie uzyskamy. Bo też czemu by to miało służyć. Ja opuszczam ciało bardzo rzadko, choć kiedyś zdarzało się po wypiciu większej ilości "ognistej wody" :) I na koniec - NIC CO LUDZKIE NIE JEST NAM OBCE A sprawy "zaświatów" nic nie zmienią, w naszym postępowaniu. 2 Marcin1984 Poziom: Niemowlak Zarejestrowany: 22-09-2009 11:00. Posty: 2879 29 października 2010 13:34 | ID: 318710 hmm, ja tam wierzę w "życie po życiu" i ufam, że gdzieś tam spotkam się ze wszystkimi swoimi bliskimi kiedyś... A Wy? 3 Bartt Poziom: Niemowlak Zarejestrowany: 06-05-2009 22:23. Posty: 5452 29 października 2010 13:38 | ID: 318711 29 października 2010 13:39 | ID: 318712 Marcin1984 napisał 2010-10-29 13:34:19hmm, ja tam wierzę w "życie po życiu" i ufam, że gdzieś tam spotkam się ze wszystkimi swoimi bliskimi kiedyś... A Wy?Tak i też mam taką nadzieję:) 29 października 2010 15:26 | ID: 318794 "Miałem uczucie, że poruszam się w głębokiej, bardzo ciemnej dolinie. Ta ciemność była tak głęboka i nieprzenikniona, że absolutnie nic nie widziałem, ale było to najcudowniejsze, wolne od zmartwień przeżycie, jakie można sobie wyobrazić". "Wszystko było czarne, tylko gdzieś w dali przed sobą widziałem światło. Było niezwykle jasne, ale z początku niezbyt duże. Powiększało się w miarę jak się zbliżałem. (...) Pomyślałem »Jeśli już mam umrzeć teraz, to wiem, kto czeka na mnie tam na końcu, w tym świetle«". "Unosiłam się nad stołem i widziałam wszystko, co robili. Z całą pewnością wiedziałam, że umieram. A jednak martwiłam się o moje dzieci, o to, kto się nimi zaopiekuje. Nie byłam jeszcze gotowa, żeby odejść. Bóg pozwolił mi żyć". Raymond Moody 6 SKORPION1 Zarejestrowany: 06-07-2010 16:49. Posty: 2214 29 października 2010 16:00 | ID: 318817 Śmierć to koniec! zakończenie Naszej świadomości - przynajmniej w obecnej formie umieszczonej w naszym ciele . Kiedy śmierć ? Kiedy trans ? A kiedy "stan przejściowy"..... granica niestety jest dosyć płynna . Kiedyś ( dosyć dawno czytałem ) zbadano podkładając pod łóżko superczułe wagi że ciało żywego człowieka waży więcej , a po jego śmierci mniej . W grę nie wchodzi tu żaden ubytek fizjologiczny ponieważ przed tym odpowiednio się zabezpieczono . Ja ze swej strony mogę jedynie potwierdzić że człowiek nieprzytomny słyszy co się koło niego dzieje i mówi jednak nie może nic zrobić . Człowiek taki potrafi co najwyżej płakać gdy słyszy że ktoś obok mówi że umiera .Zastanówmy się więc o czym przy takich ludziach rozmawiamy ... tutaj znalazłem ciekawą odpowiedż 21 gramów 7 Melisa Zarejestrowany: 07-08-2010 22:41. Posty: 8231 29 października 2010 16:13 | ID: 318827 8 soniavenir Poziom: Starszak Zarejestrowany: 19-01-2010 17:22. Posty: 1183 29 października 2010 16:58 | ID: 318835 SKORPION1 napisał 2010-10-29 16:00:13Śmierć to koniec! zakończenie Naszej świadomości - przynajmniej w obecnej formie umieszczonej w naszym ciele . Kiedy śmierć ? Kiedy trans ? A kiedy "stan przejściowy"..... granica niestety jest dosyć płynna . Kiedyś ( dosyć dawno czytałem ) zbadano podkładając pod łóżko superczułe wagi że ciało żywego człowieka waży więcej , a po jego śmierci mniej . W grę nie wchodzi tu żaden ubytek fizjologiczny ponieważ przed tym odpowiednio się zabezpieczono . Ja ze swej strony mogę jedynie potwierdzić że człowiek nieprzytomny słyszy co się koło niego dzieje i mówi jednak nie może nic zrobić . Człowiek taki potrafi co najwyżej płakać gdy słyszy że ktoś obok mówi że umiera .Zastanówmy się więc o czym przy takich ludziach rozmawiamy ... tutaj znalazłem ciekawą odpowiedż 21 gramów 6/ nawet taki film "21 gramów", z Seanem Pennem, bardzo fajny. Ja jestem na etapie myślaenia, ze po śmierci nie ma nic, a to całe niebo itp. to tylko po to, zeby nas uspokoić. Ale może kiedyś zmienię zdanie... 29 października 2010 19:22 | ID: 318921 A ja jestem przekonana, że dopiero TAM jest życie! I to na wieki wieków... I będą tam moi bliscy, którzy poprzedzili mnie w tej wędrówce... I wiara w to dodaje mi sił, by tu żyć tak, żeby tam się znaleźć... :) 29 października 2010 20:39 | ID: 318988 PRZYPADEK 2 -Wywiad hipnotyczny. Dr N.: Czy odczuwa pan silny ból z powodu strzały ? P.: Tak... grot rozdarł mi gardło... umieram (pacjent zaczyna szeptać, trzymając się rękoma za gardło). Duszę się... krew płynie... Will ( mąż) mnie podtrzymuje... ból... straszliwy... teraz wychodzę... tak czy inaczej, to już koniec. Uwaga: Dusze często opuszczają swoje ludzkie ciała na kilka chwil przed rzeczywistą śmiercią, kiedy doświadczają silnego bólu. Któż mógłby je za to winić? Niemniej jednak, pozostają w pobliżu umierającego ciała. Po zastosowaniu technik uspokajających, przeniosłem tego człowieka ze stanu podświadomości do nadświadomości, aby mógł przejść do wspomnień duchowych. Dr N.: W porządku, Sally, zaakceptowałaś fakt, że zostałaś zabita przez Indian. Czy mogłabyś opisać mi dokładnie uczucie, jakiego doświadczyłaś w chwili śmierci? P.: Jak siła... pewnego rodzaju... wypychająca mnie do góry z mojego ciała. Dr N.: Wypychająca cię? Dokąd? P.: Zostaję wyrzucona na zewnątrz przez czubek głowy. Dr N.: Co zostaje wyrzucone? P.: No - ja! Dr N.: Opisz, co znaczy „ja”. Jak wygląda rzecz, która jest tobą, wychodząca przez czubek głowy twojego ciała ? P.: Jak światełko wielkości główki od szpilki... promieniujące... Dr N.: W jaki sposób emitujesz światło ? P.: Z mojej energii. Wyglądam trochę jak przezroczysta biel... moja dusza... Dr N.: A czy ta świetlista energia po opuszczeniu twego ciała pozostaje niezmieniona? P.: (pauza) Wydaje się, że odrobinę rosnę... kiedy się obracam. Dr N.: Kiedy twoje światło rozszerza się, to jak wyglądasz? P.: Jak cienki sznurek... zwisający... Dr N.: A jak w rzeczywistości odczuwasz proces opuszczania ciała? P.: No cóż, jakbym zrzuciła skórę... tak jak obiera się banana. Po prostu w jednej chwili tracę moje ciało! Dr N.: Czy to uczucie jest nieprzyjemne? P.: Och, nie! Cudownie jest czuć się tak wolnym, nie odczuwać więcej bólu, ale... czuję się... zdezorientowana... Nie spodziewałam się, że umrę... (w głos mojego pacjenta wkrada się smutek, a ja chciałbym, żeby pozostał on jeszcze przez chwilę skupiony bardziej na swojej duszy niż na tym, co dzieje się z jego ziemskim ciałem). Dr N.: Rozumiem, Sally. Odczuwasz w tej chwili jako dusza niejakie pomieszanie. W twojej sytuacji jest to naturalne, biorąc pod uwagę, co przeszłaś. Odpowiedz teraz na moje pytania. Powiedziałaś, że unosiłaś się. Czy tuż po śmierci jesteś w stanie krążyć bez ograniczeń.? P.: To dziwne... to tak, jakbym była zawieszona w przestrzeni pozbawionej powietrza... nie ma ograniczeń... nie ma grawitacji... jestem nieważka. Dr N.: Czy masz na myśli, że jest to czymś w rodzaju próżni? P.: Tak... Nic wokół mnie nie ma stałej masy... Nie ma przeszkód, w które można by uderzyć... Dryfuję... Dr N.: Czy możesz kontrolować swoje ruchy, kierunek, w jakim zmierzasz? P.: Tak... mogę do pewnego stopnia, ale odczuwam... przyciąganie... do białej światłości... jest tak jasno. Dr N.: Czy natężenie światłości jest wszędzie takie samo? P.: Jaśniej... z dala ode mnie... w kierunku mojego ciała jest trochę ciemniejsza... biała... szara... (zaczyna płakać) och, moje biedne ciało... Nie jestem jeszcze gotowa odejść ( pacjent cofa się w fotelu, jakby się czemuś sprzeciwiał). Dr N.: W porządku, Sally, jestem z tobą. Chcę, żebyś się odprężyła i powiedziała mi, czy siła, która wyciągnęła cię przez głowę w momencie śmierci, nadal cię ciągnie i czy możesz ją powstrzymać? P.: (milczy) Kiedy uwolniłam się od swego ciała, ta siła zelżała. Teraz czuję jakby trącanie łokciem... odciągające mnie od mojego ciała... Nie chcę jeszcze iść... ale coś domaga się, abym zaraz poszła. Dr N.: Rozumiem, Sally, ale podejrzewam, iż w pewnym sensie uczysz się dopiero panowania nad tym. Jak byś opisała tę ciągnącą cię rzecz? P.: Jakiś... rodzaj magnetycznej... siły... ale... Chcę zostać trochę dłużej... Dr N.: Czy twoja dusza może przeciwstawić się tej sile tak długo, jak ty tego pragniesz? P.: (następuje długa przerwa, podczas której odnoszę wrażenie, że pacjent prowadzi wewnętrzną dyskusję ze sobą w swoim poprzednim wcieleniu jako Sally) Tak, mogę, jeśli naprawdę chcę zostać. ( mój rozmówca zaczyna płakać) Och, to okropne, co te dzikusy zrobiły z moim ciałem. Wszędzie na mojej ślicznej niebieskiej sukience jest krew... Mój mąż Will stara się mnie podtrzymać, wraz z naszymi przyjaciółmi walczy nadal z plemieniem Kiowa. Uwaga: Wzmacniam obraz ochronnej tarczy wokół pacjenta, jest to bardzo ważny element techniki uspokajającej. Dusza Sally nadal krąży nad jej ciałem po tym, jak przesunąłem w czasie tę scenę do momentu, kiedy strzelcy z platformy kolejowej odpędzają Indian. Dr N.: Sally, co twój mąż robi tuż po ataku? P.: Och, dobrze... nie jest ranny... ale... ( ze smutkiem) trzyma moje ciało... płacze nade mną... nie może nic dla mnie zrobić, lecz wydaje się, że jeszcze sobie tego nie uświadamia. Jestem zimna, ale jego dłonie obejmują moją twarz... całuje mnie. Dr N.: A co ty teraz robisz? P.: Jestem ponad głową Willego. Staram się go pocieszyć. Chcę, żeby czuł, że moja miłość naprawdę nie odeszła... Chcę, aby wiedział, że nie utracił mnie na zawsze i że znowu go zobaczę. Dr N.: Czy twój przekaz do niego dociera? P.: Jest tak wiele smutku, ale on... wyczuwa to, co najważniejsze... Wiem o tym. Nasi przyjaciele otaczają go... i w końcu nas rozdzielają... chcą na nowo ustawić wagony i ruszać dalej. Dr N.: A co się dzieje teraz z twoją duszą? P.: Nadal powstrzymuję odciąganie.... Chcę zostać. Dr N.: Dlaczego? P.: No cóż, wiem, że jestem martwa... ale nie jestem jeszcze w stanie opuścić Willego i... chcę zobaczyć, jak mnie chowają. Dr N.: Czy w tej chwili widzisz lub wyczuwasz wokół siebie jakąś inną duchową istotę ? P.: (pauza) Są blisko... wkrótce je zobaczę... Czuję ich miłość tak, jak chcę, aby Will czuł moją... Czekają, aż będę gotowa. Dr N.: Czy w miarę upływu czasu jesteś w stanie pocieszyć Willego? P.: Próbuję dotrzeć do jego umysłu. Dr N.: Udaje ci się to? P.: (pauza) Myślę, że... odrobinę... on mnie czuje... zdaje sobie sprawę... z miłości... Dr N.: W porządku, Sally teraz posuniemy się naprzód w czasie względnym. Czy widzisz swoich przyjaciół z wagonu? Czy widzisz, jak kładą twoje ciało w jakimś grobie? P.: ( Głos jest bardziej pewny) Tak, pochowali mnie. Nadeszła dla mnie pora, aby odejść... Teraz przychodzą po mnie... Ruszam... w stronę jaśniejszego światła... cdn. 11 SKORPION1 Zarejestrowany: 06-07-2010 16:49. Posty: 2214 30 października 2010 09:13 | ID: 319158 Swoją chwilę śmierci każdy przeżywa inaczej i o tym trzeba pamiętać . U jednych dostrzegamy przerażenie w ich oczach , inni odchodzą z uśmiechem-spokojnie i majestatycznie. Prawdziwej drogi tego co odchodzi z ciała ( przez jednych nazwanego "duszą", w kulturze Egiptu -"Ka" ) ludzkość najprawdopodobnie nigdy nie pozna . Może to i lepiej ! Nie wyobrażam sobie "cukierkowego świata" gdzie jeden przez drugiego stara się być miły i usłu żny po to tylko żeby po śmierci mieć się czym okazać . Nie wyobrażam też sobie bezwzględnego terroru na ziemi tyranów którzy nie musieli by się bać kary po drugiej stronie . 12 ducinaltum Zarejestrowany: 10-12-2009 23:12. Posty: 1300 30 października 2010 12:07 | ID: 319237 Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później… 30 października 2010 13:32 | ID: 319259 ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później… Fajny ten dialog. 30 października 2010 13:37 | ID: 319260 PRZYPADEK 3 Dr N.: Opuszczasz teraz ciało. Zaobserwuj, jak oddalasz się coraz bardziej od miejsca, w którym umarłaś, od Ziemi. Zrelacjonuj mi to, czego doświadczasz. P.: Przede wszystkim... blisko Ziemi było bardzo jasno... teraz jest trochę ciemniej, ponieważ weszłam do tunelu. Dr N.: Opisz mi ten tunel. P.: Jest pusty i ciemny, a na jego końcu znajduje się mały krąg światła. Dr N.: Dobrze, a co teraz się z tobą dzieje? P.: Czuję szarpnięcie... delikatne pociągnięcie... Sądzę, że mam przepłynąć... przez ten tunel. I robię to. Jest teraz bardziej szaro niż ciemno, ponieważ świetlisty krąg rozszerza się przede mną. To tak jakby... (pacjentka przerywa) Dr N.: Mów dalej. P.: Jestem przywoływana ? P.: (zniża głos) Jest tak... nadal... to takie ciche miejsce... Znajduję się w miejscu przebywania dusz... Dr N.: Czy w tej chwili jako dusza doznajesz jeszcze jakichś innych wrażeń? P.: Myśl! Czuję... wszędzie wokół mnie potęgę myśli. Ja... Dr N.: Po prostu całkowicie się odpręż i pozwól twoim wrażeniom napływać swobodnie, kiedy będziesz zdawała mi dokładną relację z tego, co się z tobą dzieje. Proszę, mów dalej. P.: A więc, trudno to ubrać w słowa. Czuję... myśli pełne miłości... braterstwa... empatii... i jest to połączone z... oczekiwaniem... tak jakby inni... czekali. Dr N.: Czy czujesz się bezpiecznie, czy raczej jesteś trochę przestraszona? P.: Nie boję się. Kiedy byłam w tunelu, byłam bardziej... zdezorientowana. Tak, czuję się bezpiecznie... Jestem świadoma myśli docierających do mnie... pełnych troski... napełniających mnie wiedzą. To dziwne, ale jest również tu, wokół mnie, zrozumienie tego, kim jestem i dlaczego teraz się tu znajduję. Dr N.: Czy dostrzegasz wokół siebie jakiekolwiek oznaki tego, o czym mówisz? P.: (cichym tonem) Nie, wyczuwam to - wszędzie harmonia myśli. Dr N.: Wspomniałaś o substancjach podobnych do chmur, które otaczały cię po wyjściu z tunelu. Czy znajdujesz się w niebie ponad Ziemią? P.: ( pauza) Nie - to nie to - ale zdaję się płynąć przez te jakby chmury, które są odmienne od ziemskich. Dr N.: Czy w ogóle widzisz Ziemię? Czy jest pod tobą? P.: Może jest, ale nie widziałam jej, odkąd weszłam do tunelu. Dr N.: Czy odczuwasz, że jesteś nadal połączona z Ziemią, może w innym wymiarze? P.: To możliwe - tak. W moim mniemaniu Ziemia wydaje się bliska... i nadal czuję się z nią połączona... ale wiem, że znajduję się w innej przestrzeni. Dr N.: Co jeszcze możesz mi powiedzieć o swoim nowym miejscu pobytu? P.: Jest nadal trochę... mroczno... ale wydostaję się stąd. cdn 15 soniavenir Poziom: Starszak Zarejestrowany: 19-01-2010 17:22. Posty: 1183 30 października 2010 20:58 | ID: 319429 ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później…Świetne!!! 16 oliwka Poziom: Dzierlatka Zarejestrowany: 19-04-2008 00:57. Posty: 161880 30 października 2010 21:04 | ID: 319435 Trzeba w coś wierzyć...tak, jak w BOGA, tak i w to, że jednak to "drugie" życie istnieje... 17 Melisa Zarejestrowany: 07-08-2010 22:41. Posty: 8231 30 października 2010 21:04 | ID: 319436 ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później…Dobre, dobre ;) 18 Justyna mama Łukasza Zarejestrowany: 09-10-2010 22:03. Posty: 7326 30 października 2010 23:02 | ID: 319529 Też tak myślę, ale przecież wywoluję się duchy i coś się dzieje to chyba ktoś tam jest za światami? oliwka napisał 2010-10-30 21:04:53Trzeba w coś wierzyć...tak, jak w BOGA, tak i w to, że jednak to "drugie" życie istnieje... 30 października 2010 23:38 | ID: 319542 ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :) W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później… Bardzo dobre porównanie... 20 Tigrina Zarejestrowany: 26-11-2009 23:06. Posty: 4674 30 października 2010 23:54 | ID: 319549 jagienka napisał 2010-10-29 19:22:19A ja jestem przekonana, że dopiero TAM jest życie! I to na wieki wieków... I będą tam moi bliscy, którzy poprzedzili mnie w tej wędrówce... I wiara w to dodaje mi sił, by tu żyć tak, żeby tam się znaleźć... :)I ja podobnie myślę... Jednorazowe odszkodowanie z ZUS w przypadku śmierci rodzica przysługuje aktualnie w kwocie 101 926,00 zł. Jeżeli nie jesteś jedynym dzieckiem zmarłego rodzica, to wtedy odszkodowanie z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych powiększy się o dodatkowe 19 819,00 zł za każdą kolejną uprawnioną osobę . Warunek jest jednak taki, że haneczka19011988 30 stycznia 2013, 11:07 Zna ktoś ten problem?.... Dołączył: 2012-11-16 Miasto: Birmingham Liczba postów: 1799 30 stycznia 2013, 14:04 a mi się wydaje, że najgorsza jest strata dziecka, które zdążyło już się poznać, pokochać, ukształtować i po prostu przyzwyczaić się do niego. Rodzice, których dzieci giną w wypadkach czy umierają na raka/ białaczkę muszą się zmierzyć z o wiele większym bólem niż strata płodu czy urodzenie martwego dziecka. Tak, bo przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. Ciąża ciążą, ale tak naprawdę prawdziwa więź tworzy się jak to dziecko już jest na świecie i poświęcasz mu swój czas i otaczasz je miłością. To jest dopiero rowniez ciagle do tej pory wszyscy mowia ze lepiej tak jak sie stalo a nie jak dziecko mialoby np 5 lat...nawet nie zdajecie sobie sprawy jak kobieta przywiazuje sie do dziecka ktore nosi w brzuchu...my do tego dziecka mowimy, spiewamy, glaszczemy je po brzuchu ... ah czyz to nie tworzenie wiezi? juz od samego powstania dziecka>?dokładnie. moja mama mowi, ze podczas porodu kobieta zakochuje sie bez pamieci w dziecku. mycha8909 30 stycznia 2013, 14:05 mojego brata żona była w ciaży i na ostatnim USG w 9msc dowiedziała się, że ich upragniona dzidzia nie żyje...była zdrowa miała odp wagę itp, ale okazało się, że było to nie dopilnwanie lekarz...tego samego dnia musiała urodzić martwą niunię...długo byli w traumie, szczególnie szwagierka...po 4latach postanowili postarać się o drugie dziecko. Wszystko sie udało choć pod koniec były jakieś komplikacje i musiała urodzić 2mce wcześniej. Urodziła chłopca bardzo słabego z obniżoną odpornoscią i problemami z oddychaniem...2 miesiące leżał w inkubatorze pod aparaturą, strasznie się bali ale udało się. Troszczą się o niego jak za dwoje. Szwagierka po małej strasznie przytyła jak mały skończył 2 lata wzięła się za siebie ostro i zastosowała Dukana i wyglada szczuplej niz przed ciążami;) Życie jest okrutne, strasznie nas rani ale nie można się poddawać, trzeba walczyć i starać się jakoś żyć. Nie wolno się obarczać przypadkami na które n ie mamy wpływu...jest to bolesne i nie łatwe...ale trzeba myśleć pozytywnie-przynajmniej sie starać...Wspólczuję Ci naprawdę znam ten ból choc może nie tak bardzo. Poroniłam w 2 msc i choć to był początek też nie było mi łatwo... Dołączył: 2012-05-22 Miasto: Dublin Liczba postów: 131 30 stycznia 2013, 14:06 kazda strata dziecka boli...czy to 6tc czy 20tc czy dziecko zmarle po narodzinach czy w pozniejszym wieku...nikomu tego nie zycze. Dołączył: 2010-08-11 Miasto: Wyspy Szczęścia Liczba postów: 3828 30 stycznia 2013, 15:02 moja mama poronila w 4 msc.. wtdey jeszcze bylam mala, ale jak jakies 2 lata temu sie dowiedzialam, bardzo cierpialam.. Dołączył: 2012-06-08 Miasto: Saint Petersburg Liczba postów: 1164 30 stycznia 2013, 15:12 4 miesiace temu stracilam siostre w wypadku samochodowym ,miesiac pozniej skonczyla by 20 lat ,pewnie nie o takie dziecko Ci chodzilo ale moje rodzina moja do dzis sie z tym nie pogodzila . Dołączył: 2012-07-04 Miasto: Łódź Liczba postów: 1122 30 stycznia 2013, 15:37 mój synek bardzo ciężko zachorował jak miał niecałe 5 miesięcy. teraz jest ok. współczuję ci. Dołączył: 2011-03-08 Miasto: Liczba postów: 441 30 stycznia 2013, 15:38 Moja ciocia stracila 3 miesieczna coreczke , malutka urodzila sie z wadami serca , miala operacje mialo byc lepiej ...wyszla do domu ,w domu atak , pogotowie i szpital , w szpitalu ze wszytsko opanowane . Niech pani jedzie zajac sie starsza 3 letnia corka Popowrocie godzinnym lekarz bardzo mi przykro ...Rozmawiajac z nia teraz po 10 latch mowi ze nic nie pomaga , nie ma dnia aby o niej nie myslala . po stracie tej coreczki starali sie 3 lata , lekarze mowili ze to blokada w glowie ... Ma teraz 2 sliczne coreczki ,ale tamtej jej nic i nikt nie zastapi . Mowila mi tez ze nic ja tak w zyciu nie bolalo, ani rozstanie z mezem ani to ze wychowywala sie bez mamy , najgorsze co ja w zyciu spotkalo to ta tragednia . Ja osobiscie wspolczuje Ci z calego serducha , sama jestem mama. I moge sobie wyobrazic jaki to niewyobrazalny bol....Trzymaj sie cieplo Dołączył: 2012-08-03 Miasto: Hajnówka Liczba postów: 21 30 stycznia 2013, 15:39 Poronilam dwa razu w 6 i 10 tygodniu,pamiętam i zawsze bedę się kolejnej ciąży chcialabym mieć więcej dzieci ale strach i ból pierwszego mineły 4 lata od drugiego pól stratę ale ty przeżyłaś haneczka19011988 30 stycznia 2013, 23:40 dziękuje za każdy miły wpis... tak też mi się wydaje , że ból nie minie i nie zgadzam sie z powiedzeniem czas leczy rany raczej uczy żyć z nim i ukrywać go.... nigdy żadne dziecko nie zastąpi mi R.... tesknie i kocham myślę w każdej minucie.... haneczka19011988 31 stycznia 2013, 07:55 jak ktos trafi tu na ten temat piszcie
Оፍጎб ፎաцозибяш урθгωվеτևЩዙс ուψዤጅዤկ д
Екобикօха уСепаሧι եጪυπωжаሐ евурятը
Соቄи ψоሲэз иУпеզуλኛм λሚнቭմፒбо
Догፍбոχув եዞэሊавሣሷΡиլαболаж ифинαдроξа ቴυшабеቦоձ
Gość gość. Życie mnie nauczyło żeby nie dać sobą pomiatać.W młodym wieku niektórzy chcieli zrobić ze mnie kozła ofiarnego.W porę zareagowałam i tak jest do dziś.Walę prosto z Widok (5 lat temu) 29 sierpnia 2016 o 16:41 22 lipca 2016 straciłam mojego jedynego ukochanego Syna ...miał zaledwie 25 lat... Poszedł spać i już się nie obudził...Nie sprawiał wrażenia człowieka któremu coś dolega...wręcz odwrotnie...tryskał werwą i energią , humorem....ale stało się !!!! Zabrał ze sobą również i moje życie ...nie umiem i nie chcę żyć ... Czy jest w Gdańsku grupa wsparcia dla takich osieroconych rodziców ?? 0 0 ~X (5 lat temu) 29 sierpnia 2016 o 19:42 0 0 ~kijek (5 lat temu) 30 sierpnia 2016 o 09:47 W Gdyni jest grupa wsparcia Nagle Sami: Ta fundacja oferuję też pomoc psychologiczna i duchowa przez Skype, telefon, e-mail. 0 0 ~Jara (2 lata temu) 2 września 2019 o 15:48 Ja jestem z Warszawy i chodzę na terapię grupową i indywidualną w poradni Psychologgia Plus. To naprawdę pomaga. Śmierć dziecka to najgorsza rzecz, jaka może zdarzyć się rodzicom. Przed rozpoczęciem terapii myślałam, że po prostu umrę. Polecam rodzicom szukać wsparcia, rozmawiać, nie zamykać się. Mi terapia pomogła. Pamiętajcie też, że trzeba przeżyć swoją żałobę. Nie zamykajcie się na swój smutek. Jeżeli nie dacie sobie naprawdę go poczuć, nigdy nie będziecie wolni. 3 5 ~Ja (2 lata temu) 2 września 2019 o 20:00 Tak. Masz rację. Żałobę trzeba przeżyć ale nie kazdy chce isć na terapię. To bardzo trudne. 1 0 ~anonim (10 miesięcy temu) 19 września 2021 o 21:05 Nic 0 0 ~anonim (9 miesięcy temu) 4 października 2021 o 20:34 Też straciłam synka rana w sercu pozostaje na przyniesie ukojenie,ale nie wiele lat ,a ja wciąż za nim współczucia 0 0 ~anonim (2 miesiące temu) 3 maja 2022 o 14:46 Czy wiesz co było przyczyną ? Mój syn 25 lat umarł 26 marca 2022r Nagle, do tej pory nic nie wiem .Nie potrafię bez niego żyć !!! Codziennie proszę go by zabrał mnie do siebie , obmyślam plany samobójstwa Jedna rzecz która mnie jeszcze trzyma to chce wiedzieć co się stało .Znaleziono go w domu w łóżku martwego a wcześnie pisał ze idzie spać 0 1 ~anonim (2 miesiące temu) 3 maja 2022 o 19:57 Jeżeli faktycznie masz myśli samobójcze to szukaj wsparcia, chociażby zadzwoń tu 800 70 2222 Nie rób tego, na pewno masz dla kogo żyć. 0 0 ~anonim (2 miesiące temu) 4 maja 2022 o 10:15 Nie mam , zostałam sama .On był moim światłem , Nie widzę żadnego powodu do życia .Chce być tylko z nim .Już nic nie jest ważne 0 0 ~anonim (2 miesiące temu) 22 maja 2022 o 22:46 Proszę pamiętać o tym,że syn czeka na Panią w niebie. A samobójcy nie mogą iść do nieba 0 0 ~anonim (1 miesiąc temu) 20 czerwca 2022 o 18:32 ... mysl, że nasza najukochansza Coreczka gdzies na nas czeka trzyma nas przy życiu.. miną 2 lata...są dni,że daje radę, ale więcej jest tych, w których serce wali, nic się nie chce..krzyczysz w duszy i nie wiesz co że soba zrobić...24 dobę mam Ja w głowie...jedyne ,za co jestem Bogu wdzięczna to to...ze sni mi się co noc...cały dzień czekam,żeby iść spać... 0 0 ~ewa. (1 miesiąc temu) 21 czerwca 2022 o 10:33 Musi Pani odnaleźć sens życia. Wszędzie trąbią, że brakuje wolontariuszy przy opiece nad małymi dziećmi porzuconymi przez rodziców, które jeszcze czekają na adopcję. A może nigdy się nie doczekają. Personel robi co może, ale zawsze to za mało. Dla takich maluszków Pani ciepło było by bezcenne, a może i Pani pomoże ukoić choć trochę cierpienie. A może inny rodzaj aktywności, cokolwiek, aby nie siedzieć w 4 ścianach z głową całą wypchaną złymi myślami. 1 0 ~anonim (1 tydzień temu) 21 lipca 2022 o 16:39 Łatwo mówić, trudniej zrealizować. Życie bez jedynego dziecka nie ma sensu, choć ksiądz jeden, drugi, trzeci straszy piekłem po śmierci samobójczej. Nie umiem żyć bez mojej Córeczki. Miałam tylko ją i miałyśmy plany na szczęśliwe wreszcie życie, które teraz bez mego Skarba nie ma sensu. Więc doskonale rozumiem osoby, które mają myśli samobójcze. Serce tak boli z tęsknoty za Córeczką, że nikt tego nie zrozumie. 0 0 ~anonim (6 dni temu) 23 lipca 2022 o 18:54 Witam Cie serdecznie bardzo dobrze rozumie Twoja sytuacje ja również straciłam syna w styczniu tego roku miał zaledwie 14 lat obudził się rano zjadł ze mną śniadanie pojechałam na pół godziny na zakupy a wróciwszy znalazłam go martwego w swoim pokoju bez przyczyny ktoś go zabrał pytanie tylko dlaczego młody zdrowy chłopak miał całe życie przed sobą moje życie odeszło razem z nim 0 0 ~anonim (6 dni temu) 23 lipca 2022 o 18:57 Ksiądz to tylko zawód i moim zdaniem nie ma prawa takich życzy mówić bo sam tego nie przeżył i nigdy nie poczuje matki po utracie dziecka 0 0 do góry
5.8K views, 27 likes, 0 loves, 3 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Party: Michał Wójcik cierpi po śmierci Jani: "Wie, że musi żyć i pracować dla dziecka"
Mija 9 lat od kiedy straciliśmy córkę. Już nie ma tego piekącego żalu. Są jednak dni, kiedy czuję się, jak wtedy, gdy Hadley nas opuściła. Ale jestem wdzięczna, że ją York Times opublikował nie tak dawno tekst pisarza Jaysona Greene’a, który postanowił opowiedzieć czytelnikom o tym, co przeżył po śmierci miała 2 latka, gdy zmarła, albo raczej: została zabita. Kawałek muru z niewłaściwie utrzymanego budynku spadł jej na głowę z wysokości ósmego piętra. Siedziała wtedy z babcią na ławce. Żaden człowiek nie miał tu bezpośredniego udziału: nikt nie strącił nogą kamienia z rusztowania ani nie wypuścił go z rąk… Ten kawałek bezosobowej klęski, na którą złożyła się seria biurokratycznych porażek i ludzkie zaniedbanie, całkowicie wywrócił nasz świat do góry czytałam ten tekst, miałam wrażenie, że jest trochę o mnie. Ja też straciłam swoje dziecko i to całkowicie zreorganizowało mój także:„Przestałam czuć jego ruchy…”. Świadectwo mamy, która straciła dziecko w 37. tygodniu ciążyKruchość życiaStałam się bardziej świadoma kruchości życia i jego przemijalności… Greene pisze:Kiedy słyszysz bicie serca po raz pierwszy, a 2 lata później patrzysz, jak lekarz sprawdza światłem niereagujące już źrenice, przestajesz myśleć o biciu serca jak o czymś stałym. Porównujesz je raczej do korzystnych warunków córeczka Hadley zmarła jako niemowlę, ale jej śmierć była dla mnie tak samo szybka i niespodziewana, jak da się porównać cierpienia po stracie dziecka do niczego innego…Zastanawiałam się, czy śmierć mojej córki spowoduje, że będę żyła w nieustannym niepokoju o życie kolejnych dzieci. I choć minęło już 9 lat, a moje obawy z biegiem czasu zmalały, wciąż nie uważam dorosłości pozostałych dzieci za coś został ojcem po raz drugi, niedawno urodził mu się synek. Pisze:Nie wierzę, że stanie mu się teraz coś złego. Przecież w okresie niemowlęcym z Gretą też było wszystko w porządku. Nie wstaję już w nocy, by sprawdzić, czy oddycha. Nie drżę, kiedy oddaję go do rąk komuś, kto nie do końca wie, jak trzymać jego giętką szyję. Ale coś we mnie powtarza, że synek umrze w wieku 2 jak Greene, zdecydowaliśmy się na kolejne dziecko, którego pewnie by nie było, gdyby nasza córeczka wciąż żyła. Hadley była jedną z trojaczków. W chwili, gdy zobaczyliśmy na USG trzy serduszka, poczuliśmy się przytłoczeni rodzicielstwem. Po porodzie chodziliśmy z mężem od noworodka, do noworodka, pytając siebie „dasz wiarę, że mamy ich aż tyle?”.Gdybyśmy odjechali ze szpitala z trzema fotelikami upchniętymi do naszego minivana i gdybyśmy budzili się w nocy do karmienia trzy razy, zamiast dwóch, pewnie poczulibyśmy, że nasza rodzina jest już w komplecie i nie chcielibyśmy jej także:Jak wychować dziecko, które sobie poradzi?Żal, który nie znika…Greene ma rację: wychowywanie dziecka w tym samym czasie, w którym przeżywa się utratę drugiego, jest doświadczeniem mój syn się urodził, stałem się jednocześnie ojcem żywego dziecka i ducha – jednego po tej stronie kurtyny i drugiego szepczącego zza niej. Moje dziecko zmarło, a ja zdecydowałem się zostać ojcem ponownie. Chyba nie ma lepszej definicji głupoty lub odwagi, nieposkromionej pychy lub najmłodszego syna niektórzy nazywają „tęczowym dzieckiem”, ponieważ zabłysł jak słońce po burzy w naszym życiu. Jest moim komikiem, moją przytulanką, przez całą dobę przypomina bohatera kreskówek. Patrzę na jego uroczą twarz i czuję się jak Greene:Dobrze pamiętam, co było na początku. Wcale nie zamierzaliśmy go mieć. Mówiliśmy: Greta nam wystarczy, po co kolejne dziecko? A teraz patrzę na niego z podziwem. Gdyby Greta nie umarła, wcale by nie jesieni mija 9 lat od kiedy straciliśmy naszą córkę. Już nie ma tego piekącego żalu, który towarzyszył mi na początku. Są oczywiście dni, kiedy czuję się, jak wtedy, gdy Hadley nas opuściła. Ale w głównej mierze towarzyszy mi wdzięczność, że w ogóle ją mamą dziecka, które mieszka w niebie, jest przywilejem. To doświadczenie nieustannie przypomina o kruchości życia. Greene pisze:Wyobrażam sobie jej dłoń, która dotyka mojego policzka i gromadzę w sobie każdą możliwą kroplę odwagi. Świat jest piękny, mówię synkowi z nadzieją, że sam w to uwierzę… Jesteśmy tu, by się tym pięknem martwić się o moje dzieci o wiele bardziej, niż to jest wskazane, ale nigdy, przenigdy nie odetchnę z ulgą i nie spojrzę na ich życie jako na coś pewnego. Ich siostra pozwoliła mi być lepszą mnie z głębokim poczuciem życia jako daru i konieczności korzystania z tego, co dostałam: zarówno do rąk, jak i do także:Twoje dziecko jest bohaterem, tylko czy Ty o tym wiesz? Sprawia, że trwa ona krócej i ma łagodniejszy przebieg. Działająca od 2010 roku Grupa Wsparcia dla Rodziców po Stracie Dziecka w Rydułtowach jednoczy rodziny po stracie, prowadząc działalność samopomocową. Obowiązujący stan prawny skutecznie utrudnia rejestrację dziecka utraconego na wczesnym etapie ciąży (poronionego). Liczba postów: 1,977 Liczba wątków: 3 Dołączył: Reputacja: 0 Może już lepiej to prosektorium.... A powyżej mamy to co może się stać z dzieckiem oglądającym cierpienia zwierząt. Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości. Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy? Liczba postów: 16,443 Liczba wątków: 93 Dołączył: Reputacja: 46 Płeć: nie wybrano A jak inaczej sobie wyobrażasz "oswajanie ze śmiercią"? Opowiedz, bo moją wyobraźnię to przekracza. A spanie w trumnie jest niewygodne. Liczba postów: 8,643 Liczba wątków: 76 Dołączył: Reputacja: 394 Płeć: nie wybrano idiota napisał(a):A jak inaczej sobie wyobrażasz "oswajanie ze śmiercią"? Opowiedz, bo moją wyobraźnię to Nie unikać histerycznie tematu, kiedy dziecko pyta. Nie ściemniać, że chomik się przeprowadził. Nie wmawiać, że dziecko, rodzice i dziadkowie będą żyli zawsze. Jeżeli dziecko dopiero w chwili śmierci ukochanej babci dowiaduje się, że można umrzeć, to chyba nie jest to w porządku, nie sądzisz? A czaszki czy trumny to najczęściej stylizacja i gadżeciarstwo. - Myślałem, że ty nie znasz lęku. - Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec. - A co robi wojownik, kiedy czuje strach? - Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg. Liczba postów: 16,443 Liczba wątków: 93 Dołączył: Reputacja: 46 Płeć: nie wybrano Dziecko się "dowiaduje"o tym kiedy sobie to uświadomi (zrozumie co to konkretnie znaczy), a nie od śmierci babci. Babcia czy chomik mogą pomóc w tym procesie, ale go nie wywołają z automatu. Liczba postów: 1,977 Liczba wątków: 3 Dołączył: Reputacja: 0 Myślę, że na początek te zwierzaki to taki niegłupi pomysł. Jest to w końcu śmierć naturalna a nie zabijanie(którego i tak jest pełno w kreskówkach). I myślę, że warto dużo na różne tematy rozmawiać. Ten pan o którym jest w linku aż za bardzo się oswoił ze śmiercią. Dlatego wszelkie przesady są złe. I myślę, że wszystko w odpowiednim czasie(co nie znaczy, że ma być za późno np. na temat seksu). Myślę też, że i bez prosektorium się może obejść - kwestia wychowania. Nie miałem nigdy zwierzaka, nie latałem do prosektorium..przy drugim pogrzebie bliskiej mi osoby nie przeżywałem aż tak bardzo. Po pierwszej śmierci sam sobie wytłumaczyłem a za drugim..hmmm... Jeśli spojrzeć na to jako uwolnienie się od wszelkich trosk to nie wygląda to już tak strasznie, byleby umierało się bezboleśnie. Dość człowiek cierpi za życia. Szkoda tylko, że z tymi ludźmi więcej nie zamieni się już zdania. Może dlatego tyle czasu poświęcam ludziom na forach? Można by powiedzieć dziecku, że ono zaczęło życie a babcia skończyła. A każde życie to wyjątkowa historia, którą sami tworzymy choć nie zawsze mamy na nią wpływ i czasami wtrącają się do niej inni ludzie. Koniec często jest nie do przewidzenia, gdyż nigdy nie wiemy kiedy przyjdzie nam zakończyć daną historię Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości. Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy? Liczba postów: 19,822 Liczba wątków: 210 Dołączył: Reputacja: 832 Płeć: mężczyzna Wyznanie: ate 7 stopnia Skończcie albo wydzielcie ten off!!! A co słychać u zmarłej babci? A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym. Liczba postów: 5,409 Liczba wątków: 79 Dołączył: Reputacja: 102 Sajid napisał(a):W ten sposób nie musi, ale powinien w inny sposób (o ile chce odpowiedzieć). Śmierci przecież sobie wierzący nie wymyślili-ani jej mechanizmów, ani przyczyn, ani skutków. Dlatego zanim zaczniesz głosić, że tak powiem wypierdy swojego ciasnego umysłu typu "to wierzący muszą" (gdy dziecko się zapyta) to racz choć raz ten umysł poluzować. Krzywda ci się nie stanie, ani swojego ateistycznego i antyklerykalnego światopoglądu nie skazisz. Widzę że komuś żyłka pęka. Nie musi w inny sposób, bo tutaj nie ma co tłumaczyć. Był człowiek - nie ma człowieka. Proste jak konstrukcja cepa. Naturalna kolej rzeczy. Liczba postów: 19,822 Liczba wątków: 210 Dołączył: Reputacja: 832 Płeć: mężczyzna Wyznanie: ate 7 stopnia A dlaczego akurat dzieci miałyby mieć jakiś nadzwyczajny problem ze śmiercią? Ja, stary dziad, do dzisiaj nie pogodziłem się ze śmiercią moich ukochanych dziadków i nawet teraz, kiedy to piszę, mam lekko wilgotne oczy. To nie jest sprawa, którą można "zagadać" i zracjonalizować. To faktycznie boli jak cholera (i chyba powinno). Chyba, że ktoś jest człowiekiem bez osierdzia. A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym. Socjopapa Rażący brak kompetencji równościowych Liczba postów: 14,574 Liczba wątków: 100 Dołączył: Reputacja: 277 Płeć: mężczyzna To zapewne kwestia doświadczenia. Im dziecko mniejsze i żyje w spokojniejszym rejonie tym mniej miało okazji by zetknąć się ze śmiercią. Jakieś dziecko z Afryki, z regionu gdzie dzieci są wcielane do "armii wyzwoleńczych" zapewne ze śmiercią ma problem do momentu, gdy zabije samo pierwszego człowieka. "All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential. All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country. All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd 13:03 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23:52 przez Socjopapa.) Liczba postów: 1,977 Liczba wątków: 3 Dołączył: Reputacja: 0 Sofeicz, chyba niekoniecznie. A pomyśl może w ten sposób - czy dziadkowie chcieliby byś był szczęśliwy czy smutny? Ok, przykre jest, że odeszła bliska i kochana osoba..tylko ja nigdy nie pojmę nieustannej żałoby i braku życia z tego powodu. Raz zostałem na pewnym forum zbanowany bo chciałem przerwać ten nieustanny krąg udręki odnośnie paru wdów w taki sposób, który się sprawdził w identycznej w sumie sytuacji. Dziewczyna straciła chłopaka w wypadku samochodowym, latami przeżywała żałobę..udało mi się jej przywrócić na moment uśmiech i chyba teraz nieco intensywniej żyje. Chciałem tak i na tamtym forum niestety nie spotkałem się ze zrozumieniem. Teraz już wiem, że jak ktoś nie chce żyć teraźniejszością tylko przeszłością to nikt tego nie zmieni. Moim zdaniem jednak szkoda życia na ciągłe rozpamiętywanie. Też umarły osoby, które kochałem, też o nich pamiętam, też wolałbym by żyły. Niemniej czy moje udręki coś zmienią? Mam od tej pory mając niemal całe życie przed sobą nigdy się już nie uśmiechnąć? Mam nie żyć? Też mi łezka się kręci w oku, ale czasu nie cofnę a wręcz przeciwnie - też podążam ku śmierci. Tak, to jest smutne, przykre i...jest częścią życia. I o pogodzenie się z tym faktem mi chodzi, a nie o pogodzenie się z odejściem osób, które tak mocno się kochało. Nigdy się nie pogodzę z tym, niemniej nie mam zamiaru nieustannie tym żyć i by miało to główny wpływ na moje życie. Nie jestem typem masochisty i myślę, że dziecko powinno być świadome naturalnej kolei losu. Wszystko ma koniec i początek - czy tego chcemy czy nie. I druga sprawa Sofeicz - po śmierci człowiek jest już wolny od problemów(no chyba, że ktoś jest wierzący to ma prze-rypane bo czekać ma go sąd ostateczny i wcale nie ma gwarancji, że nie trafi do garnków ze smołą i siarką - wtedy faktycznie jest to dodatkowy powód do płaczu chociaż spotkanie z Bogiem ponoć tak cieszy i do tego wielu wierzących dąży ). Bogowie Otchłani, zacznij w końcu akapity robić. Jak widzę taki zlepek to mi się czytać odechciewa. ŚSz Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości. Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy? Liczba postów: 5,638 Liczba wątków: 38 Dołączył: Reputacja: 25 Płeć: kobieta Wyznanie: panteistka Pomyślałam sobie jeszcze o czymś co oswoiło mnie ze śmiercią. Jest to cudowna książka Astrid Lindgren "Bracia Lwie Serce". Pewnie sporo osób z mojego rocznika i okolic miało z nią do czynienia... Natura albowiem w rozmaitości się kocha; w niej wydaje swoją moc, mądrość i wielkość. (Jędrzej Śniadecki) Liczba postów: 19,822 Liczba wątków: 210 Dołączył: Reputacja: 832 Płeć: mężczyzna Wyznanie: ate 7 stopnia I co, jesteś oswojona? Bo ja u siebie zauważam, że z wiekiem jakby coraz mniej. Moi rodzice są wiekowi ale żyją w jakim takim zdrowiu, i nie bardzo sobie wyobrażam ..... Czasem mam wrażenie, że najlepiej byłoby być totalnym samotnikiem w puszczy. Przynajmniej żadnego przywiązania i nieodłącznego bólu. A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym. Liczba postów: 249 Liczba wątków: 1 Dołączył: Reputacja: 0 idiota napisał(a):Proponuje wizyty w rzeźni i prosektorium. Czy ty nie możesz żyć bez pisania "idiotyzmów"? To może jeszcze jak rzeźnia i prosektorium to w ogóle lekcje w szpitalach na OIOM-ie, albo ze strażakami do wypadków. Nas nikt nie uczył czym jest śmierć, wszystkiego dowiadywaliśmy się na bieżąco, jak mieliśmy z naszymi rówieśnikami po ok 7 lat zmarła nasza koleżanka, 4 lata później kolega w między czasie czyjś ojciec czy matka, i nigdy nam nie tłumaczono czym jest śmierć bo mieliśmy z nią bezpośredni kontak, a kryć przed dzieckiem śmierć kogoś bliskiego, to największa krzywda jaką można temu dziecku wyrządzić. Liczba postów: 5,638 Liczba wątków: 38 Dołączył: Reputacja: 25 Płeć: kobieta Wyznanie: panteistka Sofeicz napisał(a):I co, jesteś oswojona?Muszę być. W zeszłym roku zmarł mi tato, wiedzieliśmy właściwie od kilku lat i mieliśmy świadomość że może nastąpić to w każdej chwili. Dużo z nim rozmawiałam, i wiem że w ogóle nie bał się śmierci. W naszym domu nie był to temat tabu, i rozmawiało się o tym zupełnie otwarcie, czasem nawet żartowało. Natura albowiem w rozmaitości się kocha; w niej wydaje swoją moc, mądrość i wielkość. (Jędrzej Śniadecki) Liczba postów: 3,576 Liczba wątków: 20 Dołączył: Reputacja: 12 Płeć: nie wybrano No ja nie pamiętam żadnego przyswajanie ze śmiercią przez bliskie mi osoby. A może to było gdy jako małe dziecko wydłubałem oko dla rozjechanego przez samochód psa ? W każdym bądź razie to sam się z nią oswoiłem, o ile w ogóle była taka potrzeba, wydaje mi się ze nie trzeba było mi tego jakoś dogłębnie tłumaczyć bo dobrze pamiętam ze jak grzebałem w tym psie wiedziałem ze już nie żyje i nic nie czuje a nie pamiętam jakichkolwiek emocji, po prostu grzebałem w mięsnym worku i jakoś mnie ta śmierć nie "straszyła". Tak samo na pogrzebie dziadka, pamiętam ze byłem bardzo spokojny podczas jego pogrzebu choć dobrze wiedziałem ze nie żyje i idzie do piachu. PS: Rodzice chyba mi mówili np. ze "dziadek poszedł do nieba" i jest z aniołami, może temu się tej śmierci nie bałem nigdy a jak podrosłem wystarczająco by wyrobić swoją własną opinie to i tak postrzegałem śmierć po prostu jako naturalny końcowy etap naszego życia. "Człowiek cnotliwy dobre wypowiada słowa, ale nie zawsze ten, kto dobre powiedział słowo, jest cnotliwy." -Konfucjusz Liczba postów: 5,461 Liczba wątków: 67 Dołączył: Reputacja: 0 Rojza napisał(a):Dużo z nim rozmawiałam, i wiem że w ogóle nie bał się śmierci. W naszym domu nie był to temat tabu, i rozmawiało się o tym zupełnie otwarcie, czasem nawet żartowało. To kolejne wielce skomplikowane zagadnienie. Jak rozmawiać z osobami, które mogą niedługo umrzeć, jak im - o ile to możliwe - ulżyć? Problem jest skomplikowany, trzeba przecież wziąć pod uwagę wiele czynników: sam fakt nieistnienia, cierpienie w czasie umierania ale też ocena własnego, kończącego się życia, stan relacji z bliskimi itp. Nie w każdym domu nie jest to temat tabu. [SIZE=1][SIZE=2][SIZE=1][SIZE=2]Burdel na forum powstaje, gdy moderatorzy forum postanawiają sprzeciwić się części działań członków Ekipy Honor. Czat / IRC: - prosta instrukcja dołączania.[/SIZE][/SIZE][/SIZE][/SIZE] Liczba postów: 1,977 Liczba wątków: 3 Dołączył: Reputacja: 0 No to jak jest to mają problem. Przed narodzinami też nie istnieliśmy i co? Całe życie to proces umierania, podczas którego cierpimy, moment "przed" wcale nie musi być bolesny albo najboleśniejszy. Trzeba się starać by ocena życia była jak najlepsza - nie tylko przez nas. Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości. Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy? Liczba postów: 5,058 Liczba wątków: 21 Dołączył: Reputacja: 89 Płeć: nie wybrano Forge napisał(a):Nie w każdym domu nie jest to temat każdy też lubi frytki. Liczba postów: 2,356 Liczba wątków: 17 Dołączył: Reputacja: 23 Płeć: mężczyzna Wersja Barney'a Stinsona: "Prezydent świata wysłał babcię na tajną misję w kosmosie. Dla dobra planety już jej więcej nie zobaczysz." Zamierzam stworzyć mężczyznę i kobietę z grzechem pierworodnym. Następnie zamierzam zapłodnić kobietę samym sobą, tak abym mógł się narodzić. Będąc człowiekiem, zabiję się w ramach ofiary dla samego siebie aby ocalić Cię od grzechu na który Cię początkowo skazałem... TA DA!!!
Napisano 19 Kwiecień 2013. W lutym tego roku lawina w Tatrach zabrała moje życie, mojego kochanego męża. Z dnia na dzień jest coraz trudniej oddychać, żyć. Czas w cale nie leczy Nie mam z kim porozmawiać o tym co się dzieje w mojej głowie, w sercu. Wszyscy bliscy boją się ze mną podjąć jaką kolwiek rozmowę ponieważ
“Dzień z życia Aniołka, czyli wiersze po śmierci dziecka. Pamiętam jak to było..ktoś mnie łaskotał a potem… A potem już tak chciałam wyjść…tam do Was i wyciągnęli mnie, ale tatuś się odwrócił, a Ty Mamo płakałaś Dotknęłam policzków Twoich – zapłakałaś mocniej, chciałam przytulić tatusia, ale się tylko skulił… Dlaczego? Chciałam krzyczeć, bo byłam blisko, ale nie widzieliście. A moje pieszczoty sprawiały Wam ból. Wtedy przyszła po mnie… Nie przedstawiła się.. zabrała na chmurkę i pogłaskała po główce. Powiedziała, że jeszcze troszkę i mnie zobaczycie, i będziemy się uśmiechać. Powiedziała, że nauczy mnie wszystkiego. Zapytałam, dlaczego jestem tutaj. Podobno wszystkie dzieci wracają na chmurki, kiedy ich skrzydełka są zbyt duże. To znaczy, że jeszcze nasze duszyczki nie są gotowe, by zejść na ziemię, by stawić czoło trudom codzienności. Mądre słowa, za dużo… Zasnęłam. Kilkanaście minut później obudziła mnie. Powiedziała, że czas na lekcje. Zabrła mnie do Was. Zabawne, ale byliście w domku już. Nadal płakaliście. Byłam zła. Tak zła, że tyle bólu, że tęsknicie do mnie a ja do Was, choć się nie widzimy. Moja nauczycielka wyjaśniła, że nie mogę się denerwować. Tak właśnie sprawiam, że bardziej boli, że moja cierpliwość nauczy Was uśmiechu i że kiedyś się spotkamy. Podglądam Was co kilka minut. Patrzę, jak się bawicie z moim rodzeństwem. Zazdroszczę. Ale kocham Was wszystkich. Dla Was płyną dni, miesiące, lata. A dla mnie to sekundy, minuty, godziny. Tak wolno. Ale postanowiłam zamrugać. Mrugnęłam oczkiem. Uśmiechnęłaś się! Zobaczyłaś ten błysk Słońca i uśmiechnęłaś się do mnie. Tata też! Te dwa ciepłe uśmiechy tulę do serduszka, tulę mocno. Teraz błyskam co kilka minut i się uśmiechacie. Czasem do nieba, czasem do dzieci, czasem do siebie, a ja chowam to i podglądam Wasze spokojne życie. Przyszła…przyszła i powiedziała, że mamy ważne zadanie… Pokazała mi samotnego zapłakanego Aniołka. Kazała zabrać za rączkę. Powiedziała, że minęło dość minut i muszę zaprowadzić maleństwo do Twojego brzuszka. Że ma już dość słabiutkie skrzydełka i może zejść i że potrzeba mu ciepła. Nigdy nie zapomnę tej godziny. Dla Ciebie minęły wieki i wiem, że nadal pamiętacie… Zobaczyłaś dwie kreseczki… Płakałaś. Ty, Tatuś.. płakaliście razem. A ja stałam przy Was i głaskałam brzuszek uspokajając. Już czas… Poczujesz ruchy. Idę połaskotać brzuszek. Gili gili Auć kopie Gili gili Auć znowu kopie. Och jak cudownie! Tulę, głaszcze, a Wy się śmiejecie. To ciepło z Waszej radości sprawia, że mogą fruwać wysoko. Och minęło kilka sekund Oj!!! Zapomniałam Mamusiu! Znowu płaczecie. Mamusiu nie… Przepraszam, już łaskocze, już maleństwo kopie. Nic nam nie jest. Nic Wam nie jest. No gili gili gili gil I wielki kopniak Ufff Uspokoiliście się… Tak przewędrowałam z Wami w moim świecie minuty, a w Waszym miesiące i lata. Już czas wyjść, już przychodzę i budzę maleństwo, a ty czujesz pierwsze skurcze. Cierpisz… ale jednocześnie cieszysz się. Głaszczę Ciebie, by mniej bolało. Wołam Maleństwo, by szybciej wyszło. Jest! Po tylu godzinach się wydostało, choć dla mnie to tylko mgnienie Od tej pory mogę tylko Was obserwować, mrugać Wam, a czasem szeptać. Wiem, że pamiętacie. Jeśli znowu będę musiała zaprowadzić Aniołka do Twego brzuszka, by przemieniło się w maleństwo, będę bliżej. Jeśli nie, będę czuwać, aż minął moje 24 godziny i lata Waszego życia Przyjdę wtedy do Was i przytulę. Przyjdę i powiem, jak tęskniłam, i wtedy znowu się dotkniemy. Bez łez, bez żalu. A teraz tylko spoglądam z uśmiechem i już nie zazdroszczę, bo choć nie mogę Was dotykać, to mogę pilnować, by nic Wam się nie stało. Kocham Was. Każdy błysk słońca, każdy szum drzewa, każda kropla rosy, każdy raz, gdy zatrzymujecie się i zachwycacie światem, to moje wyszeptane kocham do Was… Twego powrotu czekam na próżno. Twe serce zimne, nie bije wcale, ile bym dała by biło dalej. Kolory świata przechodzą w jesień, a ja samotna chodzę po lesie. Lecz las to ludzi obcych, dalekich, co patrzą na nas słabych, kalekich. Kalectwem moim na całe życie, będzie żałoba po małym bycie. Które zjawiło się niespodzianie i nastawiona na jego trwanie nie będę nigdy z tym pogodzona że go tu nie ma w moich ramionach Po mej Iskierce pustka została Gdzie teraz jesteś Iskierko mała? Siedzi aniołek wśród gwiazd miliona I patrzy na Ciebie Matko zamyślona Patrzy jak płaczesz po kątach skrycie Jak starasz się na nowo ułożyć swe życie Jak walczysz z trudami dnia codziennego I jak tęsknisz do Dziecka? do Synka swojego Jak tłumaczysz bliskim i dalekim Że byłem Dzieckiem, że byłem Człowiekiem Że choć malutki w Twym sercu schowany Byłem Twym Synkiem? kochanym i oczekiwanym Matko kochana? Twój ból nie ustaje Wiedz, że mnie również serce się kraje Lecz widać tak być już musiało Że teraz osobno, choć wcześniej jedno ciało Gdy smutno Ci będzie, gdy świat Cię znów wkurzy Popatrz w niebo, na księżyc duży Tam zawsze ja? gdy taka potrzeba Mrugnę do Ciebie z obłoków nieba Siedzi Aniołek na chmurce niebieskiej I śle do Matki swe wielkie serce Śle pocałunki i uśmiechów kilka Śle buziak duży? przecież to chwilka Przychodzi w nocy, gdy sen jest spokojny Przychodzi do Mamy? wtedy jest wolny Razem się tulą i spacerują Razem się bawią i razem malują Razem w sklepiku zabawki kupują Lub nad Bałtykiem bursztyny znajdują Lecz sen kiedyś minie i Mama zostanie Anioł odleci.?Nie odchodź Kochanie!!! Zostań tu ze mną, bym zawsze wiedziała Że nigdy Tobie już krzywda nie będzie się działa? Ja Mamo wrócę? w Twój sen radosny Wrócę nim przyjdzie pierwszy dzień wiosny Wrócę i znów razem będziemy Robić te rzeczy o których tylko my wiemy Owszem, dotyczy Ciebie jak najbardziej. To Twój bratanek i pomimo śmierci brata więzy rodzinne istnieją nadal. Dlaczego o tym wspomniałam, a mianowicie - jeśli np. brat nie wypracował min. 5 lat (o ile się nie mylę, bo tego akurat nie wiem na 100%) i renta dziecku nie będzie przysługiwała to można spodziewać się, że żyjący rodzic dziecka zwróci się do rodziny o wsparcie. Widok (5 lat temu) 29 sierpnia 2016 o 16:41 22 lipca 2016 straciłam mojego jedynego ukochanego Syna ...miał zaledwie 25 lat... Poszedł spać i już się nie obudził...Nie sprawiał wrażenia człowieka któremu coś dolega...wręcz odwrotnie...tryskał werwą i energią , humorem....ale stało się !!!! Zabrał ze sobą również i moje życie ...nie umiem i nie chcę żyć ... Czy jest w Gdańsku grupa wsparcia dla takich osieroconych rodziców ?? 0 0 ~X (5 lat temu) 29 sierpnia 2016 o 19:42 0 0 ~kijek (5 lat temu) 30 sierpnia 2016 o 09:47 W Gdyni jest grupa wsparcia Nagle Sami: Ta fundacja oferuję też pomoc psychologiczna i duchowa przez Skype, telefon, e-mail. 0 0 ~Jara (2 lata temu) 2 września 2019 o 15:48 Ja jestem z Warszawy i chodzę na terapię grupową i indywidualną w poradni Psychologgia Plus. To naprawdę pomaga. Śmierć dziecka to najgorsza rzecz, jaka może zdarzyć się rodzicom. Przed rozpoczęciem terapii myślałam, że po prostu umrę. Polecam rodzicom szukać wsparcia, rozmawiać, nie zamykać się. Mi terapia pomogła. Pamiętajcie też, że trzeba przeżyć swoją żałobę. Nie zamykajcie się na swój smutek. Jeżeli nie dacie sobie naprawdę go poczuć, nigdy nie będziecie wolni. 3 5 ~Ja (2 lata temu) 2 września 2019 o 20:00 Tak. Masz rację. Żałobę trzeba przeżyć ale nie kazdy chce isć na terapię. To bardzo trudne. 1 0 ~anonim (10 miesięcy temu) 19 września 2021 o 21:05 Nic 0 0 ~anonim (9 miesięcy temu) 4 października 2021 o 20:34 Też straciłam synka rana w sercu pozostaje na przyniesie ukojenie,ale nie wiele lat ,a ja wciąż za nim współczucia 0 0 ~anonim (2 miesiące temu) 3 maja 2022 o 14:46 Czy wiesz co było przyczyną ? Mój syn 25 lat umarł 26 marca 2022r Nagle, do tej pory nic nie wiem .Nie potrafię bez niego żyć !!! Codziennie proszę go by zabrał mnie do siebie , obmyślam plany samobójstwa Jedna rzecz która mnie jeszcze trzyma to chce wiedzieć co się stało .Znaleziono go w domu w łóżku martwego a wcześnie pisał ze idzie spać 0 1 ~anonim (2 miesiące temu) 3 maja 2022 o 19:57 Jeżeli faktycznie masz myśli samobójcze to szukaj wsparcia, chociażby zadzwoń tu 800 70 2222 Nie rób tego, na pewno masz dla kogo żyć. 0 0 ~anonim (2 miesiące temu) 4 maja 2022 o 10:15 Nie mam , zostałam sama .On był moim światłem , Nie widzę żadnego powodu do życia .Chce być tylko z nim .Już nic nie jest ważne 0 0 ~anonim (2 miesiące temu) 22 maja 2022 o 22:46 Proszę pamiętać o tym,że syn czeka na Panią w niebie. A samobójcy nie mogą iść do nieba 0 0 ~anonim (1 miesiąc temu) 20 czerwca 2022 o 18:32 ... mysl, że nasza najukochansza Coreczka gdzies na nas czeka trzyma nas przy życiu.. miną 2 lata...są dni,że daje radę, ale więcej jest tych, w których serce wali, nic się nie chce..krzyczysz w duszy i nie wiesz co że soba zrobić...24 dobę mam Ja w głowie...jedyne ,za co jestem Bogu wdzięczna to to...ze sni mi się co noc...cały dzień czekam,żeby iść spać... 0 0 ~anonim (1 tydzień temu) 21 lipca 2022 o 16:39 Łatwo mówić, trudniej zrealizować. Życie bez jedynego dziecka nie ma sensu, choć ksiądz jeden, drugi, trzeci straszy piekłem po śmierci samobójczej. Nie umiem żyć bez mojej Córeczki. Miałam tylko ją i miałyśmy plany na szczęśliwe wreszcie życie, które teraz bez mego Skarba nie ma sensu. Więc doskonale rozumiem osoby, które mają myśli samobójcze. Serce tak boli z tęsknoty za Córeczką, że nikt tego nie zrozumie. 0 0 ~anonim (6 dni temu) 23 lipca 2022 o 18:57 Ksiądz to tylko zawód i moim zdaniem nie ma prawa takich życzy mówić bo sam tego nie przeżył i nigdy nie poczuje matki po utracie dziecka 0 0 ~ewa. (1 miesiąc temu) 21 czerwca 2022 o 10:33 Musi Pani odnaleźć sens życia. Wszędzie trąbią, że brakuje wolontariuszy przy opiece nad małymi dziećmi porzuconymi przez rodziców, które jeszcze czekają na adopcję. A może nigdy się nie doczekają. Personel robi co może, ale zawsze to za mało. Dla takich maluszków Pani ciepło było by bezcenne, a może i Pani pomoże ukoić choć trochę cierpienie. A może inny rodzaj aktywności, cokolwiek, aby nie siedzieć w 4 ścianach z głową całą wypchaną złymi myślami. 1 0 ~anonim (6 dni temu) 23 lipca 2022 o 18:54 Witam Cie serdecznie bardzo dobrze rozumie Twoja sytuacje ja również straciłam syna w styczniu tego roku miał zaledwie 14 lat obudził się rano zjadł ze mną śniadanie pojechałam na pół godziny na zakupy a wróciwszy znalazłam go martwego w swoim pokoju bez przyczyny ktoś go zabrał pytanie tylko dlaczego młody zdrowy chłopak miał całe życie przed sobą moje życie odeszło razem z nim 0 0 do góry 9Buo.
  • wj07e59mae.pages.dev/72
  • wj07e59mae.pages.dev/81
  • wj07e59mae.pages.dev/10
  • wj07e59mae.pages.dev/92
  • wj07e59mae.pages.dev/89
  • wj07e59mae.pages.dev/34
  • wj07e59mae.pages.dev/52
  • wj07e59mae.pages.dev/72
  • jak żyć po śmierci dziecka forum